czwartek, 3 stycznia 2013

[10] Niepew­ność jest, jak mały głód. Póki jej nie zas­po­koisz, nie poz­wo­li Ci nor­malnie funkcjonować.

-Shanon Baker?
Kobieta niepewnie uchyliła drzwi. Drobne palce złapały za drewno w obawie przed złodziejem. W jej oczach dostrzegłam zaniepokojenie. Jej jasne włosy były upięte w kok, a na oczach spoczywały okulary. Wydawała się zaniepokojona.
-O co chodzi?
-Chciałyśmy zamienić z tobą kilka słów.
-Jesteście z banku czy z policji?
Oczami wyobraźni już widziałam Verę rwącą się do odpowiedzi. Z pewnością nie pohamowywałaby swojej fantazji i przedstawiła się jako detektyw Monk. Wolałam tego uniknąć.
-Nie należymy do żadnej instytucji. Interesuje nas twój blog.
-Nic nie wiem o żadnym blogu – ryknęła szybko poważniejąc, po czym trzasnęła drzwiami. Chwyciłam się ostatniej deski ratunku.
-Wiem, że to ty Shan__. Piszesz o Bers Soft. Historia się powtórzyła i musisz nam pomóc!
Tik-tak, tik-tak, niepewność, chwila ciszy. Skrzypnięcie drzwi.
-Wejdźcie.
Dom był przestronny i niemal do każdego pomieszczenia wpadały promienie słoneczne. Nie byłam w stanie zarejestrować wzrokiem czegokolwiek, gdyż kobieta o jasnych blond włosach gnała przed siebie. Zatrzymała się dopiero w małym, obitym deskami pokoiku. Stało tam tylko biurko, a na nim laptop.
-Skąd takie dziewczyny jak wy, wiedzą o Bers Soft?
-A z internetu – Vera jak zawsze błysnęła inteligencją. Uderzyłam się ręką w twarz.
-Pracujemy tam. Dziewczyny zaczęły znikać w niewyjaśnionych okolicznościach i nikt nie zwraca na to uwagi. Wiem, że twoje opowiadanie odzwierciedla historię sprzed 8 lat.
-I czego chcecie się dowiedzieć?
Shanon oparła się o biurko, patrząc na nas sceptycznym wzrokiem. Widać było, że targały nią mieszane uczucia. Z jednej strony zmusiłyśmy ją do mówienia, z drugiej, chciałam poznać prawdę, jaka kryła się za tym wszystkim.
-Właściwie to sama nie wiem. Jak powstrzymać te zniknięcia?
-Pytasz niewłaściwą osobę.
Usłyszałam szuranie butami o posadzkę. Do domu ktoś wszedł. Po chwili słyszałyśmy niski ton mężczyzny.
-To mój mąż – Shanon rzuciła nam raptowne spojrzenie i wyszła na spotkanie z mężczyzną. Podążyłyśmy za nią, kompletnie zdezorientowane. W przestronnym i oświetlonym przedpokoju stał mężczyzna w ogrodniczkach oraz kraciastej, flanelowej koszuli. Miał co najmniej trzy dniowy zarost, co nie wyglądało estetycznie, jednak jemu dodawało uroku. Kobieta go ucałowała, witając radośnie jakby przed chwilą nie była zdenerwowana.
-Kim one są? – Kiwnął palcem w naszą stronę, robiąc zaciekawioną minę. Zakłopotanie wpłynęło na twarz Shanon, wyczułam panikę.
-To akwizytorki, już wychodzą – zmyśliła naprędce, czerwieniejąc po twarzy. Zastanawiałam się, dlaczego ukryła naszą tożsamość. Czyżby nie chciała, aby mąż wiedział o klubie?
-Ja właściwie też wychodzę. Mam wizytę u fryzjera – po raz kolejny musnęła usta mężczyzny i wyszła z domu, popędzając nas. Stanęłyśmy na podjeździe, patrząc wymownie na blondynkę.
-Musicie kogoś poznać – oznajmiła tylko przechodząc do zielonego dodge ‘a.
-Zapomnij, nie pojadę takim złomem kiedy mam takie cacuszko – Vera zaczęła protestować i wcale się jej nie dziwiłam. Samochód kobiety wyglądał strasznie. Widać było, że nikt o niego nie dbał od wieków. Ktoś jednak musiał z nią pojechać, a nie zamierzałam zostawiać Very samej. Jeszcze coś by strzeliło jej do głowy. Rzuciłam w jej stronę kluczyki.
-Tylko go nie zarysuj.
-Ja? Gdzieżbym śmiała.
Spojrzałam wymownie na przyjaciółkę, po czym zajęłam miejsce pasażera w starym dodge ‘u. Naprawdę wolałam mieć Verę pod kontrolą, dlatego nakazałam jej jechać tuż za nami.
-Widzę, że w Sofcie się powodzi skoro macie takie auto.
-Właściwie to tylko go pożyczyłyśmy – jęknęłam, ucinając temat. W gruncie rzeczy na pewno byłoby mnie stać na takie Subaru, ale nie było mi potrzebne. W końcu nigdzie daleko nie wyjeżdżałam, a jeśli już potrzebowałam gdzieś wyjść, miałam pod dostatkiem szofera, który z pewnością zawiózłby mnie na dane miejsce. Larry nigdy nie chciał, abyśmy podróżowały samotnie. No właśnie, Larry. Drżałam na samą wzmiankę o tym, co się stanie gdy dowie się o kradzieży samochodu.
-Przepraszam za moje zachowanie w domu. Mąż nie lubi gdy wspominam o klubie.
-Nie wie, że tam pracowałaś?
-To bardziej skomplikowane niż ci się wydaje.
Jechałyśmy w ciszy, każda patrząc w swoją stronę. Nie wiedziałam dokąd zmierzamy i kogo mamy poznać. Miałam tylko nadzieję, że ten ktoś nam pomoże. Spojrzałam we wsteczne lusterko, lokując wzrok w niebieskie Subaru. Za kierownicą siedziała Vera podśpiewując do jakiejś piosenki. Nim się obejrzałam, wyprzedziła nas, dodając gazu.
-Czy twoja przyjaciółka ma z głową?
 -Uwierz, sama się nad tym nieraz zastanawiam.

Niespełna 20 minut później, po awanturze jaką urządziłam Verze na środku drogi, samochód zatrzymał się przed starym budynkiem. Rozglądając się powoli, próbowałam rozeznać się w okolicy. Krajobraz wydawał się iście wojenny. Wyludniona dzielnica straszyła brakiem codziennego życia. Stare kamienice, zbudowane z kruszącej się już cegły, lata świetlności miały już dawno za sobą. Powybijane okna, ziały gorzką pustką, a nadgryzione rogi i brakujące części ścian przyprawiały o ciarki.
Shanon poprowadziła nas w głąb budynku. Wchodząc po starych schodach zastanawiałam się, czy klatka schodowa wytrzyma nasz ciężar. Każdy mój krok na wyższy stopień był niepewny. Mimo tego Shanon stąpała odważnie po schodach, wkrótce zatrzymała się przed drzwiami, które chwilę potem otworzyła kluczem.
-Nie spodziewajcie się niczego ciekawego.
Przytulna, cicha kawalerka. Mieszkanie składało się z przestronnego kwadratowego pokoju, aneksu  kuchennego i łazienki. W pokoju było duże, podwójne okno PCV, szafa Komandor, parkiet dębowy, gładź gipsowa. Mimo tego, że był ranek, a ściany były w jasnym kolorze, w pokoju panowała ciemność. Okno było zasłonięte ciężką kotarą. Gdzieś pod ścianą stał czarny stolik z równie czarną sofą, na której ktoś siedział. Shanon odsłoniła zasłonę i wtedy ją ujrzałam. Kobietę o czarnych włosach i bladej cerze. Miała malutki nosek, który idealnie pasował do proporcjonalnej twarzy. Zapewne kiedyś była piękna, jednak te lata miała już dawno za sobą.
-Poznajcie Kate, to jej szukacie.
Obca dziewczyna sprawiała wrażenie nieobecnej i przestraszonej. Siedziała skulona na sofie, zasłaniając twarz dłońmi. Nawet się nie ruszyła, gdy przyszłyśmy.
-Skarbie, te dziewczyny cię potrzebują. Chcą dowiedzieć się wszystkiego o Sofcie.
Kate nie miała zamiaru odpowiedzieć. Swoje zielone, pozbawione blasku oczy ulokowała w podłodze. Snanon załamała ręce, wzdychając.
-Kate mieszkała w Sofcie. Porwano ją, ale uciekła. Nie wiem, co się wtedy wydarzyło, nie chce mi powiedzieć prawdy. Wątpię, że ją przekonacie do mówienia. Może kawy? To trochę potrwa – spytała jak gdyby nigdy nic i ruszyła do kuchni. Spojrzałam na Verę, która już szykowała w głowie zestaw pytań i usiadłam obok Kate. Vera zadawała pytania, a ona milczała jak słup soli. Nie patrzyła nawet w naszą stronę. Zupełnie jakby nas tu nie było, albo może raczej jej. Jakby myślami była w innym świecie. Miała takie puste oczy. Zastanawiałam się, co oni jej zrobili. Co widziała, że tak skończyła?
-Jak długo się znacie? – Zapytałam Shanon, przechodząc do kuchni.
-Od dziecka – odparła ściszonym tonem – Kate miała marne dzieciństwo. Podczas gdy ja cieszyłam się pełnią życia wraz z rodziną, ona borykała się ze śmiercią ojca i alkoholizmem matki. Kiedy matka zmarła, nie miała gdzie się podziać i skończyła w Sofcie. Odradzałam jej ten pomysł, ale się uparła. Chciała żyć w luksusie, zaprzedając tym samym siebie.
Ciężko było słuchać słów Shanon. Ja również nie miałam gdzie się podziać. Po wyjściu z sierocińca stałam się dorosłą osobą, ale czy na pewno? Czy wybrałam mądrze idąc na łatwiznę i kończąc w takim miejscu? Sprzedawałam swoje ciało tylko po to, by mieć za co żyć. Nie znałam innego świata. Nikt też nie pokazał mi dobrej drogi, którą mogłabym kroczyć. W domu dziecka nie pytano nas kim chcemy zostać jak dorośniemy. To my mieliśmy wybór. My musieliśmy podejmować trudne decyzje jeszcze przed tym, nim staliśmy się dorosłymi.
-Kate zwariowała. Kiedy uciekła cały czas gadała o aniołach i nieumarłych.
-O czym?
-Twierdzi, że widziała anioła. Wiem, to absurd.
Do mojej głowy zaczęły napływać myśli. Jeśli Kate mówi prawdę, to Ethan jest winny. Żadnego innego anioła nie znałam i nie widziałam na zdjęciu od Courtney.
-Muszę z nią porozmawiać – stanęłam oko w oko z Verą, która zadręczała kobietę pytaniami.
-To jakaś wariatka.
-Sama to stwierdzę – zaoponowałam, siadając naprzeciwko Kate. Chciałam być obok niej, jak najbliżej. I chciałam zostać z nią sama. Na całe szczęście Vera poszła do kuchni. Zielone tęczówki kobiety świdrowały mnie wzrokiem. Czułam się trochę zmieszana, choć to ona powinna.
-Jestem Ivi – podałam jej rękę, ale nie uścisnęła jej. – Możesz mi zaufać, nie skrzywdzę cię. Proszę, opowiedz mi, co się wtedy stało.
-Po co? Przecież jestem wariatką, której nikt nie wierzy.
To był przełom gdy otworzyła usta. Nie sądziłam, że zdołam ją nakłonić do rozmowy.
-Nie jesteś wariatką, wiem co mówię. Słyszałam, że tamtej nocy widziałaś anioła.
-Wierzysz w nie czy drwisz ze mnie?
Przymknęłam oczy. Czy wierzę? Leciałam na skrzydłach anioła, całowałam się z nim, więc czemu mam nie wierzyć?
-Oczywiście, że tak. Nigdy żadnego nie widziałam, ale sądzę, że one żyją wśród nas – bla, bla, bla… kłamałam jak z nut i byłam pewna, że mi wierzy. Musiałam poznać odpowiedzi, zbyt długo na to czekałam.
-Ale to były inne anioły, miały czarne skrzydła.
Nim Kate doszła do tego, że nazywali się upadłymi Vera z Shanon kończyły kawę w kuchni. Miałam mało czasu.
-Pamiętam, było nas wtedy mało. Dziewczyny były na wyjazdach, inne na kwaterach. Larry gdzieś się zapodział. W pewnej chwili do klubu weszło czterech mężczyzn. To byli aniołowie, później widziałam ich skrzydła. Nastał chaos, wszyscy zaczęli się bić między sobą. Rozpętało się piekło. Niewiele pamiętam, straciłam przytomność…
Porównywałam jej opowieść z wersją Courtney. Dziewczyny zemdlały na wskutek paraliżującego i tajemniczego dźwięku.
-Obudziłam się w dziwnym pomieszczeniu bez okien. Wtedy podszedł do mnie ten anioł.
-Jak wyglądał? – Przerwałam zaciekawiona. Spodziewałam się opisu Ethana, ba! Liczyłam na to! Nie to, żebym chciała go pogrążyć. Nie chciałam, by Josh był w to zamieszany.
-Miał skrzydła oczywiście. Wielkie, czarne, majestatyczne. Był wysoki, śniada cera, pociągła twarz. Ciemne włosy, kruczoczarne, a te oczy? Nie sądziłam, że można mieć czarne oczy.
Osłupiałam niedowierzając w to, co słyszę. Miała opisać złotowłosego chłopaka o bursztynowych oczach i postawnej figurze. Tymczasem dostałam opis Josha. Więc on też brał w tym udział? Może nawet kierował całą tą akcją? Matko Boska! Co, jeśli on specjalnie zaprzyjaźnił się ze mną, by potem mnie porwać? Serce biło mi jak szalone, zrobiło się nagle duszno, a ręce same się trzęsły.
-Wszystko w porządku?
-Tak, mów dalej – nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo pobladłam po twarzy.
-Ty chyba nie słuchasz tych bzdur?
Do pokoju weszły dziewczyny. Gdy tylko Vera zobaczyła jak bardzo jestem blada, doskoczyła do mnie jak opętana. I diabli wzięli naszą rozmowę z Kate. Nie usłyszałam historii do końca, bo Vera uznała że nic tu po nas. Na szczęście wiedziałam już trochę. Musiałam porozmawiać z Joshem. Nie wiedziałam tylko, czy w obecnej sytuacji byłam przy nim bezpieczna. Co, jeśli Josh rzeczywiście tam był? Co, jeśli porwał te dziewczyny? I co z tym wszystkim ma wspólnego Charlie? Dostałam po raz kolejny więcej pytań niż odpowiedzi.
Po południu zdecydowałam, że porozmawiam z Josem. Chwyciłam torebkę do ręki i już chciałam wyjść, gdy natrafiłam na Verę z Jacksonem. Boże, omal o nim zapomniałam. A myślałam, że nie da się zapomnieć o takim człowieku.
-Wychodzisz?
-Tak – narzuciłam torbę na ramię i otworzyłam drzwi, gdy zatrzymał mnie jej głos.
-Chyba nie przejęłaś się słowami tej wariatki?
-Ależ skąd – wzruszyłam ramionami. Gdyby tylko wiedziała, jak poważnie do tego podeszłam. Miałam powody ku temu, by winić za wszystko Josha. Problem tylko w tym, że nie chciałam, aby to okazało się prawdą. Nie teraz, nie, kiedy wszystko zaczęło się układać.
-Wiesz, to gadanie o aniołach i tym podobnym, strata czasu.
-Vera! – Nie wierzyłam, że wspomina o naszej wycieczce przy Jacksonie. Ciekawa byłam, ile on już wie.
Spiorunowałam ją wzrokiem i trzasnęłam drzwiami. Musiałam zająć czymś myśli.
Szłam do Płonącej Ostrygi, że też wybrał sobie takie miejsce na spotkanie. Dla mnie dobrze, będzie tłok, więc mnie nie porwie. Na miłość boską, co ja wygaduję? Przecież nie mogę z góry zakładać, że Josh chce mnie porwać. Chyba zwariowałam.
Będąc już na półmetku drogi, wpadł mi do głowy szalony pomysł. Tak, był szalony, bo nigdy wcześniej tego nie robiłam. Skręciłam w prawo, w uliczkę wiodącą do kościoła. Zapragnęłam się wyspowiadać, cokolwiek mogło to dla mnie znaczyć. Musiałam się komuś zwierzyć, a kto mnie lepiej zrozumie jak nie ksiądz?
   W prezbiterium centralne miejsce zajmował ołtarz główny. Z dawnego ołtarza zachowała się do dziś cała nastawa rzeźbiona w całości z drzewa lipowego i wypełniająca całą tylną ścianę prezbiterium. Nastawa opierała się na dwóch wysokich filarach, bogato zdobionych, między którymi znajdował się wielki obraz przedstawiający Chrystusa rozpiętego na krzyżu. Z prawej strony stała Matka Boża ze św. Janem Ewangelistą, zaś u stóp Jezusa klęczała św. Maria Magdalena. Na szczególną uwagę zasługiwały rzeźbiarskie zdobienie ołtarza, były one bowiem niezwykle oryginalne i rzadko spotykane: obraz flankują rzeźby aniołków, trzymających narzędzia Męki Pańskiej, zaś po zewnętrznej stronie kolumn znajdują się popiersia Apostołów, dzierżących tabliczki z wersetami Składu Apostolskiego. W szczycie ołtarza mieściła się złocona figura Jezusa Zmartwychwstałego. Po Jego bokach, w półleżącej postaci, widniały rzeźby św. Antoniego i św. Jana Kantego. Na mensie ołtarza ustawione było bogate, złocone tabernakulum, wykonane w kształcie barokowej świątyni. Jak w każdym kościele po mszy było cicho, za cicho. Tylko w co po niektórych ławkach siedziały pojedyncze osoby, modląc się do Boga. Ja nie potrzebowałam modlitw, potrzebowała rozgrzeszenia. Szybko odnalazłam konfesjonał, w którym siedział ksiądz. Zrobiłam parę głębszych wdechów i uklękłam.
-Niech będzie pochwalony –wyszeptałam patrząc w kratkę, która dzieliła mnie i księdza. Siedział do mnie bokiem, widziałam tylko jego profil. Mimo to dostrzegłam haczykowaty nos i zgrubienia na szyi świadczące o tym, że lubi sobie zjeść.
-Na wieki wieków, Amen - odparł formułką. Głos miał ściszonym, a mimo to wyczułam, że jest stary i zmęczony swoją pracą, a raczej powołaniem. Nic dziwnego, też bym była zmęczona wysłuchując tyle zła od ludzi.
-Proszę księdza, czy wierzy ksiądz w anioły?
-Oczywiście drogie dziecko. To pomocnicy Boga, a nasi stróże.
-Bo widzi ksiądz, mi chodzi bardziej o te inne anioły, te upadłe – czekałam na jego reakcję, zdziwienie, cokolwiek.
-Widziałam jednego z nich.
-Miałaś objawienie? – Spojrzałam na niego z idiotyczną miną. Objawienie, tak? A jak bym mu powiedziała, że się z nim całowałam, też by to tak nazwał?
-Nie, żaden stwór mi się nie objawił. Widziałam upadłego anioła na ziemi.
-Dziecko, to demony, stwory diabła, które żyją w piekle. Nie mogą plątać się po
ziemi. – Zadrwił ze mnie. Nawet dostrzegłam półuśmiech na jego twarzy.
-Ale tak jest. Najwyraźniej zbuntowały się Lucyferowi i uciekły na ziemię.
-Opowiadasz bzdury – podkreślił, podnosząc głos. Widziałam, jak mała żyłka na skroni zaczęła szybciej pulsować.
-Proszę księdza. Widziałam upadłego anioła z majestatycznymi, czarnymi skrzydłami. Jest ich więcej, wszystkie upiory nocy plątają się po ziemi, a my o tym nic nie wiemy!
-Przestań! Przyszłaś się tu spowiadać czy opowiadać bzdury?
-Właściwie to nie mam z kim pogadać. Kościół powinien wierzyć w złe anioły, więc przyszłam i mówię jak jest. Nie wiem, co mam o tym sądzić. Oni chcą kogoś zabić, słyszałam o czarnej armii i jakiś Hermerach.
-Sugerujesz, że mają swoją armię? – Zapytał bardziej sarkastycznie. Drwił ze mnie.
-Nie jestem pewna, ale nie są chyba tacy źli. Jeden z nich uratował mi życie i to dwukrotnie. – Przypomniałam sobie Josha ratującego mnie przed Gordakiem. Zadziwiające było to, że dwa razy ratował mnie przed tą samą osobą. Tylko dlaczego Gordak chciał mnie zabić? Co takiego mu zrobiłam, że uznał mnie za śmiertelnego wroga.
-Wydaje mi się, że masz zbyt bujną fantazję.
-Prawdopodobnie grozi nam zagłada, a ksiądz sobie ze mnie drwi.
-Dosyć tego!
Nagle ksiądz wybiegł z konfesjonału jak poparzony. Chyba go zdenerwowałam.
-Jesteś opętana! Co za demon w ciebie wstąpił?
-Żaden demon. Zapewniam, że to w stu procentach ja – wymamrotałam również wstając. To chyba nie był najlepszy pomysł. Co ja sobie myślałam, że ksiądz mi uwierzy? Wyglądało na to, że nawet ksiądz nie wiedział o chodzących nadprzyrodzonych istotach po ziemi.
-Dostanę chociaż rozgrzeszenie?
-Idź precz szatanie, to święcona ziemia!
Cóż, najwyraźniej trafiłam na bojaźliwego księdza. Chciałam się komuś wygadać, oczekiwałam pomocy, a wyklęto mnie po wsze czasy. Kościół to nie moje miejsce, zdecydowanie.
Mamrocząc przekleństwa pod nosem trzasnęłam drzwiami i skierowałam środkowy palec w ich stronę. Nie wierzyłam, że to właśnie ksiądz tak się zachowa. Gdyby to była Vera, nie miałabym nic przeciwko, ale ksiądz? Przecież on głosi Słowo Boże, nawija o niebiosach i Szatanie. Powinien podejść do tego profesjonalnie.
-Panienko!
Rozejrzałam się po bokach. Moje oczy zlokalizowały mnicha. Przynajmniej tak wyglądał. Długa, brązowa szata do kostek, którą widziałam przez całe 18 lat mego dzieciństwa w domu dziecka na długo utkwiła mi w pamięci.
-Do mnie mówisz?
-Nie, do tej obok – odparował sarkastycznie. Przewróciłam oczami podchodząc do niego. Był niski i grubawy. Miał ciemne, lokowate włosy, które okalały jego pucą twarz.
-O co chodzi?
-Widziałem sytuację w kościele. To prawda, widziałaś upadłego?
-Bzdura, nudziło mi się i postanowiłam wkurzyć księdza – zadrwiłam śmiejąc się histerycznie. Przecież nie musiałam każdemu mówić o tym, że Josh jest aniołem, a jego przyjaciółka ot tak sobie strzela czymś z oczu i zamienia stworzenia w kupkę popiołu.
-Nie wierzę, że mogłaś wymyślić coś takiego.
-Sam słyszałeś, mam bujną fantazję – syknęłam nieufnie, klnąc w myślach. Czego ten pączek ode mnie chciał?
-Nie musisz się mnie obawiać. Wiem, że na świecie żyją różne demony.
-A niby skąd? – Założyłam ręce na piersi.
-Jest takie stowarzyszenie, schron dla upiorów…
-Doprawdy? – Wyśmiałam go. Co on plótł? Schron dla stworów? Absurd.
-To nie miejsce na takie rozmowy, chodź – pulchny mnich popchnął mnie w stronę kościoła. Zaparłam się nogami. Nie zamierzałam tam wracać.
-Spokojnie – odpowiedział skręcając w jedną z alejek. Ruszyliśmy gdzieś do podziemi, ledwo zatrzasnęły się za nami drzwi krypty, stanęłam w miejscu. Korytarz był kręty i długi, a ja nie zamierzałam iść dalej.
-Powiesz, o co w końcu chodzi?
-Znasz upadłych?
-Już ci mówiłam, że to sobie wymyśliłam – była to jak gra w kotka i myszkę. Nie ufałam mu i nie chciałam nic mówić. Po co?
-Jesteśmy tajnym stowarzyszeniem Farghal, które ma na celu ukrywać tożsamość osób nadprzyrodzonych. Chronimy wszelkiego rodzaju istoty, wróżki, elfy, gargulce…
-Niby przed czym je chronicie?
-Przed ujawnieniem się światu. Problem stanowią upadłe anioły. Swoją wyższością i cynizmem, a także i dumą za bardzo się odznaczają.
-Żartujesz sobie ze mnie? – Żałowałam, że nie zdążyłam wcześniej porozmawiać z Joshem na temat różnych demonów. Wiedziałabym wtedy więcej niż teraz. Nie potrafiłam przyjąć do wiadomości tego, że Josh jest upadłym, a co dopiero, że na świecie są wróżki czy elfy.
-Jak poznałaś swojego upadłego?
-Uratował mi życie - Nie wiem, dlaczego o tym wspomniałam. Dlaczego w ogóle wdałam się w tą rozmowę. Coś jednak mówiło mi, że ten gruby mnich może coś wiedzieć.
-I od razu wiedziałaś, że to upadły.
-Cóż… gadał mi w głowie, potem pokazał skrzydła…
-No właśnie! – Wrzasnął, przerywając mi. Wyglądał, jakby wygrał właśnie kupon na loterii. Uśmiech nie schodził z okrągłej twarzy.
-Anioły mają się ukrywać, a nie imponować płci żeńskiej. Tu powstaje problem.
-A co ja mam do tego?
 -Wiesz o Czarnej Armii, prawda? – Skinęłam głową niewiele myśląc. Dobra, nie wiedziałam nic o Czarnej Armii, mogłam się tylko domyślać po nazwie co to oznacza. Mnich jednak dużo wiedział, o wiele za dużo jak na zwykłego mnicha.
-Twój upadły na pewno do niej należy. Nakłoń ich do tego, by dołączyli do Farghal.
-Ja mam to zrobić? A sam nie możesz?
-Kłopot w tym, że oni nie chcą nas słuchać. Może ty przemówisz choć jednemu do rozsądku. Jeśli będą dalej czynić takie cuda, wkrótce cały świat odkryje ich istnienie. Nie możemy na to pozwolić.

-Jeszcze raz zapytam, ja mam to zrobić?! – Wrzasnęłam niedowierzając. Nie byłam w stanie nakłonić Very do tego, by zerwała z Jacksonem, a miałam przywołać bandę upadłych aniołów do porządku dziennego i łaskawie poprosić, by wstąpili do jakiegoś stowarzyszenia? Ten mnich chyba zwariował!

***
Wybaczcie, że tak późno. wiecie były święta i te sprawy. Mam wielką ochotę dodać już nowy rozdział. Jak się Wam podoba nowy wystrój bloga? W przypływie chwili planuję znowu go zmienić, ale potrzebuję motywacji. 
Ps. Czy ktoś jeszcze to czyta?

27 komentarzy:

  1. ja czytam, ja!
    Szablon bardzo mi sie podoba, tylko te czerwony włosy za bardzo kontrastują z niebieskim kolorem. Takie moje zdanie ;)
    Ivi i kościół? No to nieźle ;D Tak czułam, że ksiądz tak zareaguje. Norma. Z nimi to się nie da rozmawiać ;P
    Zaintrygowała mnie postać mnicha. Myślałam, że coś jej powie, ale nie. Ciężko jej będzie przekonać Josha do przystąpienia do tej organizacji.
    A co do niego to nerwy mam ;P Jak on mógł porywać te dziewczyny? No normalnie jak go walnę, to mnie popamięta ;D Mam nadzieję, ze mimo tego, że Iv coś do niego czuje to się opamięta, jak tak odwala. Jestem tylko ciekawa, po co mu te dziewczyny. No i przypomniała mi się scena, jak dziewczyna była mała. Kiedy wyjawisz ejj tajemnicę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie ogólnie ten szablon nie lezy, wkrótce go zmienię. Ach, nie ma co się wściekać na Josha, nigdzie nie jest potwierdzone, że to rzeczywiście on porwał te dziewczyny. To tylko domysły Ivi. Co do tajemnicy małej dziewczyny, już w następnym poście będę pomału wprowadzać poszczególne elementy tej zagadki. Czytaj uważnie ;D

      Usuń
    2. Ja wiem, że to jej domysły, ale pisałam jakby sie okazało, że to prawda ;)
      To czekam z niecierpliwością na nowość ;)

      Usuń
  2. No wiesz Qinsia, jak facet pałęta się po świecie od tysięcy albo więcej lat to zaczyna mu się nudzić;), nie?
    A tak na poważnie, raczej nie mam zaufania do tłuściutkich mnichów od tak zaczepiających dziewczyn wyzywanych przez księdza od opętanych. Jakoś nie podoba mi się ta ich organizacja jak na razie, ale mam za mało danych ;) Wg mnie szablon jest ok, jest czytelny i stonowany :) i ps: JA też to czytam! Sama próbuję od ponad miesiąca albo już nawet dwóch dokończyć rozdział i jakoś nie mogę:( ;(

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiele się dzieje. Zastanawiam się nad tą organizacją i mnichem. Nie mogę uwierzyć, że Josh mógłby porwać dziewczynę. Co do szablonu to bardzo mi się podoba. Mam nadzieje, że w przyszłym tygodniu dodasz kolejną część. :)
    Pozdrawiam
    ps.
    Też to czytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. next pojawi się za jakieś 2 tygodnie ;)

      Usuń
    2. Aha dobrze. Dzięki za poinformowanie. :)

      Usuń
  6. No, w końcu nadrobiłam. I stwierdzam, że blog jest cudowny. Świetnie piszesz. Styl masz bardzo przyjemny i ciekawie opisujesz miejsca, domy, postacie. Zakochałam się w tym opowiadaniu.
    Czytałam "Szeptem" i następne dwie części i cieszy mnie bardzo, że Josh czuje emocjonalnie jak i fizycznie. A mianowicie mam na myśli to, że Patch w książce nie czuł dotyku Nory. Mam nadzieję, że wiesz o czym mówię. :D (o ile dobrze czytałam Twoje opowiadanie).
    Od początku coś czułam, że Larry nie jest taki święty. No i co było w końcu z Kate?
    Na poczatku zastanawiałam się, jak przebieg tych histori będzie wyglądał. I czy będzie baaardzo podobny do książki. Zadowolona jestem, że nie. Opowiada zupeełnie inną historię.
    Co do Josha... normalnie go uwielbiam. Jest taki... no nie da się opisać. Idealny? Za mało ^^
    Więc oficjalnie. CZYTAM ! Na początku bałam się, że będzie to zwykła historia, jakieś bardzo duże podobieństwa. Jestem zaskoczona.
    No, mogłabym tak pisać i pisać. Nie będę już zanudzać. Wiesz, że świetnie piszesz więc nie muszę poraz n-ty tego pisać. :D
    Piszę w kółko to samo, jestem stuknięta;p No ale ktoś musi ^^
    PS. Dalej mnie informuj , oczywiście obserwuję i zapraszam do mnie ;**
    http://bitwa-o-marzenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem o co chodzi z dotykiem Josha ;D. Nie chciałam, by była to kopia pani Fitzpatrick dlatego stworzyłam własną historię wykorzystując jedynie elementy przekazu myśli Patcha, które posiadł Josh w tym opowiadaniu. No i oczywiście Hermerów jako Nefilów oraz to, że są tu upadłe anioły.
      Josha chciałam opisać dosłownie takiego jak Patcha tyle że nieco w lepszej wersji, jeżeli chodzi o dotyk i pewne moce, których Patch niestety nie posiada, na przykład szydła. Głupio by było ściągnąć wszystko od autora powieści wszystko, co nie? ;)
      Historia Kate nie wyjaśni się tak szybko, jeszce trzeba poczekać. Na razie mam wiele rozpoczętych wątków które muszą znaleźć swój finał, także spokojnie.
      I dziękuję za miłe słowa, naprawdę wiele dla mnie znaczą ;D

      Usuń
    2. No kurde, teraz to jeszcze bardziej mnie zaciekawiłaś! ;D

      Usuń
  7. Oczywiście, że nadal czytam Twojego bloga. Jak tak długo nie dodawałaś nic nowego, to się przestraszyłam, że skończyłaś z pisaniem. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że się myliłam!
    Rozdział jak zwykle świetny...
    Jak Kate opowiadała Ivi wygląd upadłaego anioła,który idealnie pasuje do Josha, to aż zadrżałam...
    Tajne stowarzyszenie dla upiorów ? Bardzo ciekawy pomysł ;D Podoba mi się!
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem że długo nic nie dodawałam. Grudzień był strasznie zwariowanym miesiącem. Niby sporo wolnego, a jak tak na to popatrzeć, to miałam więcej roboty niż w normalnym miesiącu.

      Usuń
  8. jeny ! teraz tak mnie zaciekawiłaś, że chyba zacznę Cię błagać o nowy rozdział już jutro! ;)
    Tajne stowarzyszenie? Gratuluję wspaniałego pomysłu.
    Twoje opowiadanie jest naprawdę fantastyczne! Jedno z lepszych, które czytałam.
    Pozdrawiam i życzę weny ;)
    [http://zamknieta-dusza.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a dziękuję, dziękuję. W sumie muszę jeszcze trochę popracować nad tym stowarzyszeniem, bo w rzeczywistości zaczęłam z nimi wątek, a jeszcze nic sensownego na ich temat nie wymyśliłam xD.

      Usuń
  9. A dobry :D Trafiłam na tego bloga zupełnie przypadkiem i zaczęłam czytać, aż się zakochałam w tym opowiadaniu ;D Życzę ogromnej weny, szefowo xD
    PS. Ooo, ale super szablon *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a dziękuję za szablon, wczoraj właśnie sobie takie oto cudeńko stworzyłam. Co do opowiadania również dziękuję ;) Tak sobie pisze, by zabić czas i odstresować się od szablonów.
      Szefowo, jak to dziwnie brzmi na tym blogu hah.

      Usuń
  10. Ja czytam! Uwielbiam cię :-)
    Josh stoi za tym wszystkim? Ja też stawiałam na Ethana.. i jeszcze ta informacja o czarnej armii. No chyba ktoś tu będzie miał problem. Czekam na nowy rozdział :) Weny życzę!

    U mnie NN [dzien-dobry-renesmee] Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Nominowałam Cię do nagrody Liebster Awards. Więcej informacji znajdziesz u mnie na: zgodnie-z-sercem.blospot.com w zakładce "BIURO WSZYSTKIEGO"

    Zapraszam również na najnowszy rozdział :)
    Pozdrawiam Alisa ^^

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej :)
    Ja czytam. Co prawda jestem tu nowa ale czytam.
    Czekam na nn!
    Wpadnij do mnie na www.story-of-love-nessie.crazylife.pl
    Jednak za niedługo powróci domena. : www.story-of-love.blog.pl

    Pozdrawiam, Jessika!

    OdpowiedzUsuń
  13. Witaj! Jestem adminką ocenialni : http://critical-assessment.blogspot.com/ . Zgłosiłaś swojego bloga do oceny, natomiast ja nie oceniam opowiadań fantasty. Jeśli nie masz nic przeciwko, przeniosę Twojego bloga do kolejki Olgi Lowe, nowej oceniającej, czekam na odpowiedź, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej! Przeczytałam parę rozdziałów i mnie wciągnęło. Bardzo fajny blog :)
    Ładny wygląd ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. No siostra! Po prostu zajebiste:D. Hah, co tu dużo mówić- Jesteś świetna i każdy o tym wie:). Robisz zajebiste szablony, piszesz niesamowite książki, a do tego tworzysz wciągające filmiki. Czemu ty jeszcze nie jesteś sławna, powiesz mi??:D. Zwiastun masz po prostu cudowny. Ten anioł trochę mnie przeraża. Hahah:D. Ale co tam, oto chodzi:). Heh. Oni są dopiero przy 10 rozdziale, a ja już jestem dalej:D. Powiem wam czytelnicy, że na pewno będzie ciekawie! Mia ma niesamowite pomysły i są intrygująco zadziwiające!
    Pozdrawiam;**

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozdział jak najbardziej przypadł mi do gustu.
    Ponownie mnie zaintrygował.
    Cała ta sytuacja w kościele i organizacja.
    Naprawdę mnie wciągnęło.
    Idę czytać dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń