a tutaj mały spoiler opowiadania:
Biegłam przed siebie, starając nie oglądać się do tyłu. Mimo to moje oczy wciąż się obracały i rejestrowały ten sam obraz. Krew lejąca się strumieniami, krzyki przestraszonych ludzi i cyniczne uśmiechy morderców. Ich tęczówki miały czarny odcień, niczym węgiel. Były szerokie i puste, pozbawione blasku. Ze strachu zaciskałam pięści i gnałam korytarzami, aż wypadłam na dwór. Owiał mnie zimny chłód, zadrżałam. Złowieszczy księżyc chował się za ciemnymi obłokami. Noc była przerażająca. Wciąż słyszałam przeraźliwe krzyki dochodzące z posiadłości. Moje nogi automatycznie ruszyły do wschodniej bramy, jakby wiedziały, że nie mogą dłużej stać w miejscu. Pędziłam, ile miałam sił, aż zabrakło mi tchu. Dotarłam do lasu i opierając się o pień drzewa, zaczęłam płakać. Panika owładnęła całe moje ciało. Nie zdawałam sobie sprawy, że kiedykolwiek zobaczę taką masakrę. To był prawdziwy mord. Zamknęłam powieki, a obraz sprzed kilku minut przesuwał się po mojej głowie niczym film. Uderzenia zegara, muzyka, wir roztańczonych par na parkiecie, a potem ciemność.
Ciszę przerwał rozdzierający krzyk dochodzący z zamku. Serce zabiło mocniej. Musiałam biec dalej. Zebrałam w sobie wszystkie siły i wyprostowałam się, gotowa do ucieczki, gdy drogę zagrodziła mi jedna postać. Ubrana w czarną pelerynę i ciężkie cholewy zbliżała się do mnie krok po kroku. Twarz mężczyzny raz po raz pojawiała się w świetle księżyca i nikła. Był pewny siebie i odważny. Instynktownie podjęłam próbę ucieczki. Rzucił się za mną w pościg. Potykając się o gałęzie i kamienie, które rozrywały materiał mojej sukienki, skręciłam na obrzeża lasu. Facet stawiał znacznie większe kroki niż ja. Słyszałam jak ciężko stąpa tuż za mną i jest coraz bliżej. W szaleńczej panice odpychałam gałęzie i nagle poczułam na ramieniu czyjeś lodowate dłonie. Chciałam je strzepnąć, jednak napastnik porwał mnie w objęcia, zatykając usta.
Zapraszam serdecznie!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz