wtorek, 14 sierpnia 2012

[2] I ten strach w oczach dziec­ka, gdy trzy­ma w dłoniach cały świat . Bo za szyb­ko ka­zali dorosnąć.

           

Patrząc na zegarek weszłam do pierwszego, napotkanego sklepu. Po całej akcji szukania Very czułam się przybita i nie miałam ochoty na zakupy. Musiałam jednak kupić jakiś ciuch, w innym wypadku Larry nabrałby podejrzeń. Wiedziałam, że prędzej czy później sprawdzi moje alibi, a ja musiałam je mieć. Niestety Larry taki już był. Nie ufał nam i często wysyłał za nami szpiegów, aby sprawdzili co robimy. Miałyśmy dość ograniczone pole manewru. Larry wiedział wszystko. To z kim śpimy, co jemy na śniadanie i jak wyglądamy. Taką ponosiłyśmy cenę za życie w luksusie. Kiedy weszłam do sklepu w oczy rzuciła mi się czerwona, elegancka sukienka. Zupełnie nie w moim stylu, zbyt efektowna i za bardzo długa. Nie chciało mi się jednak niczego szukać, więc po prostu ją przymierzyłam. Leżała idealnie, choć wcale mi się nie podobała. Nie marząc jednak o niczym innym, jak o własnym pokoju kupiłam sukienkę i wyszłam ze sklepu.
           
            Wieczorem wróciła Vera. Jej podekscytowanie niemal przyprawiało mnie o mdłości, choć nie mogłam nic z tym zrobić. Zrezygnowana położyłam się na łóżku, wysłuchując opowieści przyjaciółki. Po pół godzinnym, wyczerpującym monologu do pokoju wpadł Larry z niezwykle ciekawą miną. Uśmiechnął się łobuzersko podchodząc do mnie. Nie musiał nic mówić, abym wiedziała, o co chodzi. Wyciągnęłam z szafy sukienkę, na której była jeszcze metka i rzuciłam w jego stronę.

            -Ładna – określił, po czym wyszedł z pokoju bez słowa. Poczułam na sobie pytające spojrzenie Very.
-No, co?
-O, co chodziło? – Uśmiechnęłam się niewinnie, tłumacząc jak wymknęłam się z rezydencji. Cóż, może i nie był to mój najlepszy pomysł, ale przynajmniej miałam dobre chęci.

            Niewiele dni minęło od ostatniego wypadu Very, a ona już szykowała się na następny. Chodziłam na nią naburmuszona myśląc, że to coś zmieni. Niestety, nie tylko Vera czerpała korzyści ze spotkania z Jacksonem. Larremu również bardzo zależało na ich „randkach”, zwłaszcza płaconych podwójnie. Każdy miał z tego satysfakcję, oprócz mnie oczywiście. Chodziłam nadąsana na cały świat, a na domiar wszystkiego złego Jenna stała się jeszcze bardziej upierdliwa niż była. Nie miałam pojęcia, co ją ugryzło, choć mogłam się tylko domyślać, że była zazdrosna. Bo która dziewczyna z Bers Soft nie chciałaby dostawać dwa razy więcej kasy, za tą samą pracę?
            -Wychodzisz?
            -Tak, mam spotkanie biznesowe – odparł, nakładając na siebie marynarkę. Pocałował mnie w czoło, jakbym była jego córką i wyszedł. Uśmiechnęłam się łobuzersko, szykując sobie w głowie plan. Kiedy Larry paplał coś o spotkaniu biznesowym wiadomo było, że nie wróci prędko. Byłam z tego bardzo zadowolona, więc czym prędzej pobiegłam do swojego pokoju. Very już nie było. Od południa pindrzyła się przed lustrem na kolejne spotkanie z obślizgłym Jacksonem. Później widziałam, jak Jared zawoził ją samochodem. Na pewno będzie się świetnie bawić, o ile to „coś” można nazwać zabawą.

            Z biurka wyciągnęłam swoje oszczędności, które schowałam szybko do kieszeni. Umalowałam się i po kryjomu opuściłam rezydencję. Na całe szczęście nie miałam dziś żadnego pokazu, więc mogłam spokojnie wyjść, nie obawiając się niczego.
            Ruszyłam na przecznicę Św. Angusa, gdzie mieścił się klub o nazwie „Garden”. Szczerze mówiąc, podsłuchałam rozmowę telefoniczną Very z Jacksonem, skąd wiedziałam gdzie będą tego wieczoru. Miałam zamiar na własną rękę pilnować przyjaciółki. Jakoś nie ufałam nadzianemu gościowi. Coś mi w tej sprawie naprawdę śmierdziało, a ja musiałam dowiedzieć się, co.
Ulica była zupełnie pusta i ciemna, jakby całe miasto opętał mrok. Było spokojnie, za spokojnie. Wiedziałam, że od Św. Angusa dzieli mnie jeszcze kilka przecznic, dlatego przyśpieszyłam kroku. Wtem poczułam, jakby ktoś był za mną. Słyszałam czyjś oddech, oraz kroki niosące się echem po pustej ulicy. Krew zmroziło mi w żyłach, a włoski na karku zapewne stanęły dęba. Powoli, jak gdyby nigdy nic odwróciłam się do tyłu. Moje oczy zarejestrowały miasto otulone nocą. Parę latarni, które świeciły ostatkiem sił oraz przepełnione kubły na śmieci. Wszystko wyglądało normalnie, a jednak coś sprawiło, że czułam dreszczyk emocji.
-Opamiętaj się Iv – mruknęłam do siebie, ruszając dalej. Przecież musiałam dotrzeć na miejsce. Vera nie mogła być sama, nie z nim – myślałam gorączkowo, przyśpieszając kroku.
Znów skręciłam w kolejną przecznicę i po raz kolejny tej nocy miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Zignorowałam jednak instynkt, gnając dalej chodnikiem. Wyobraźnia musiała płatać mi figla. Jednak, gdy usłyszałam za sobą jakiś łoskot, zamarłam.  Znów spojrzałam za siebie, by w końcu przegonić swoją wyobraźnię. Spodziewałam się tego samego widoku, co parę minut temu. I wtedy pożałowałam.
Był tam. Stał na środku ulicy, uśmiechając się. To nie był uroczy uśmiech, prędzej przypominał szaleńca. Ubrany w ciemne spodnie oraz czarny polar szczerzył zęby w moją stronę. Chyba nawet coś mówił, jednak nic nie słyszałam. Serce podskoczyło mi do gardła i zaczęło łomotać jak szalone. Czym prędzej rzuciłam się do ucieczki, nie myśląc o niczym innym jak o przeżyciu. Chciałam przecież żyć, byłam jeszcze młoda. Zdecydowanie za młoda, by skończyć w łapach mordercy. Biegłam na ślepo, nie patrząc nawet na drogę. Św. Angusa minęłam już dawno temu. Mogłam się tam zatrzymać, wbiec do środka i błagać Jacksona o ocalenie. Jednak wolałam się nie upokarzać.
Do licha, jeśli czegoś nie wymyślę, to zginę! – Przemknęło mi przez myśl. Przestępca wciąż mnie gonił. Nie wiedziałam nawet, czy to rzeczywiście przestępca. Równie dobrze mógł chcieć pożyczyć parę drobniaków albo ognia. Nie miałam jednak zamiaru się zatrzymać i zapytać, czy przypadkiem czegoś nie chce. Tak czy siak normalny chłopak dałby sobie spokój, a nie latał za mną jak głupi po całej dzielnicy. Zatem to wszystko tłumaczyło. Był zły, okrutnie wstrętny psychopata, który miał wobec mnie czarne myśli. Jedynym ratunkiem było wbiec gdzieś, gdzie będzie sporo ludzi. Ciężko jednak znaleźć takie miejsce o północy. Nie żyłam w Vegas, gdzie miasto dopiero nocą budziło się do życia. Seatle może i było duże, może i też tętniło życiem nocnym, jednak nie na tych ulicach. Musiałam szybko coś wymyślić, bo napastnik niemal deptał mi po piętach.

I wtedy zauważyłam jakiś bar. Niczym dar od niebios świeciło się tam światło, będące moim zbawieniem. Wbiegłam do środka, by następnie wmieszać się w tłum ludzi. Lokal był mały, pod sufitem kłębiło się mnóstwo dymu tytoniowego. Na malutkim podeście grał jakiś zespół, rockową piosenkę. Tłum bujał się do taktu muzyki. To był raj, moje ocalenie. Wśród nieznajomych mi osób czułam się bezpieczna. Przestępca przecież nie mógł zaatakować mnie na oczach tylu ludzi. Stanęłam gdzieś w kącie obserwując uważnie lokal. Czerwona tapeta w dziwaczne wzory niemal odchodziła od ściany. Z sufitu zwisały długie lampy, świecąc przyciemnionym światłem na parę stołów bilardowych, upchniętych po drugiej stronie. Pod ścianą siedzieli ludzie w stolikach, uprawiając hazard. Nie miałam pojęcia, co to za klub.
Moje oczy powędrowały na niewielki drewniany podest, gdzie grało trzech chłopaków. Jeden na perkusji, drugi na gitarze, a trzeci śpiewał. Jego twarz była napięta od emocji, jakie wyzwalała piosenka. Poruszał się dość spokojnie, zamykając czasem oczy. Wczuwał się w muzykę. I choć nie do końca mi się podobała, zaczęłam przytupywać nogą. To był błąd. Kompletnie straciłam głowę wsłuchując się w mocny głos piosenkarza, że zapomniałam o przestępcy.

-Nie krzycz, a nic ci się nie stanie. – Usłyszałam za sobą. Poczułam czyjąś zimną dłoń na swoim ramieniu. Nie miałam odwagi się odwrócić. Serce niemal podeszło mi do gardła, gdy opuszczałam lokal wbrew swojej woli. Ostatnie, co zauważyłam, to rockowego chłopaka, który kłaniał się publiczności.

Mogłam się szarpać, zacząć wrzeszczeć, bić lub próbować się wyrwać, a nie uczyniłam nic. Wiedziałam, że jest ode mnie silniejszy, szybszy i sprytniejszy. Zawlókł mnie na tyły klubu, gdzie nikogo nie było. Mocno popchnął sprawiając, że upadłam na stertę śmieci. Wiedziałam, co za chwilę nastąpi. Gwałt. Nigdy nie uprawiałam seksu, gdy tego nie chciałam. Można by się zdziwić na takie słowa, choć były prawdziwe. Nie byłam dziwką. Nie sprzedawałam się za kasę jak inne dziewczyny w Bers Soft. Ja tańczyłam. Rozbierałam się przy rurze, ale nie byłam dziwką. Dlatego tak bardzo nie rozumiałam Very. Zastanawiałam się, co ona czuje, gdy jakiś mężczyzna przywiera ją całym ciężarem ciała. Ja w tej chwili czułam strach, obrzydzenie. Panika wdarła się do mojego umysłu powodując, że zaczęłam drapać napastnika gdzie popadnie. Ktoś zaczął krzyczeć. Po chwili zdałam sobie sprawę, że to z moich ust wydobywa się głośny wrzask. Kopałam, drapałam i piszczałam na przemian. Bezskutecznie. I kiedy czułam, że już nic nie zdołam wskórać, zaczęłam płakać. Jak małe dziecko ryczałam, kiedy on targał moje ubrania z dziką rozkoszą. Nic nie mówił, oblizywał się co chwilę, gdy wrzeszczałam. Byłam zdana na jego łaskę.
I nagle coś się wydarzyło. Poczułam wielką ulgę, jakby ktoś ściągnął ze mnie cały ten ciężar. Słyszałam wrzaski, odgłosy szarpaniny i wyzwiska. Nie otworzyłam jednak oczu. Za bardzo się bałam. Nie miałam pojęcia, co się dzieje wokół. Instynkt radził, bym wzięła nogi za pas i uciekała. Jednak strach był o wiele silniejszy niż mogło mi się wydawać. Czułam się upokorzona i poniżona. Jak jeszcze? Jakbym właśnie widziała czyjąś śmierć. Trzęsłam się ze strachu i choć nie widziałam nic, byłam niemal pewna, że kiwam się na boki.
-Nic ci nie jest? – Niczym echo dotarł do mnie ten męski głos. Po całym ciele przeszły mnie dreszcze.
-Możesz otworzyć oczy, już wszystko w porządku. Nic ci się nie stanie. – Miękki głos wdarł się do mojego umysłu, niemal przeszywając na wskroś. Wciąż byłam sparaliżowana strachem o własne życie, mimo to otworzyłam oczy. Zobaczyłam ogromne, białe adidasy, następnie ciemne spodnie i czarną, skórzaną kurtkę, by po chwili móc ujrzeć twarz wybawiciela. Miał lśniące, kruczoczarne włosy. Oczy posiadały magnetyczne spojrzenie, mina nie wyrażała niczego. Atletycznie zbudowana sylwetka nie była zbyt wielkich rozmiarów, jednak z pewnością powaliłaby nie jednego przestępcę.
-Nic ci nie zrobił ten łajdak?
-Wszystko w porządku – wykrztusiłam z siebie, wciąż kiwając się na boki. Mój wybawca kucnął naprzeciwko mnie, z zatroskaną miną.
-Co tu robiłaś o tej porze?
-Miałam spotkać się z przyjaciółką – skłamałam, telepiąc się. Po jakie licho miał wiedzieć, w jakim celu się tu znalazłam.
-O 3 w nocy? – Odparował zaskoczony. – Chodź, odwiozę cię do domu. Jesteś w szoku.
-Nic mi nie jest! – Warknęłam zestresowana. Nie chciałam, by mieszał się w moje sprawy.
-Dobrze, już dobrze – odparł nie zmieniając tonu. Wciąż był spokojny, pomimo moich wrzasków i zdenerwowania. – Zadzwonisz do niej w drodze powrotnej. A teraz
wskakuj.

Jego stanowczość oraz spokój na twarzy doprowadził mnie do granic możliwości. Dlaczego facetom wydaje się, że mogą nami rządzić? Przecież byłyśmy silniejsze. Wytrzymywałyśmy sto razy większy ból, chociażby przy porodzie. Dlaczego więc, do licha uległam i wsiadłam do tego volkswagena? Nie wiem co się stało, ale coś kazało mi tam wsiąść. Jakaś dziwna fala wstrząsnęła mym ciałem i nakazała usłuchać chłopaka.
-To jak, dzwonisz do niej?
-Wyślę jej sms ‘a – znów skłamałam, sięgając po telefon. Przecież Vera o niczym nie wiedziała. Co bym miała jej niby napisać?

Nieznajomy ruszył z miejsca, a ja opadłam na fotel. Wciąż byłam przerażona, jednak strach pomału znikał. Zaczęłam się zastanawiać, co by było, gdyby nikt nie przyszedł mi na ratunek. Czy przestępca zostawiłby mnie w tej stercie śmieci, czy może porwał gdzieś daleko, albo…
-Dokąd mam cię zawieźć?
-Słucham? – Wyrwana z paskudnych myśli kompletnie zapomniałam o kierowcy.
-Pytałem, gdzie mam jechać.
-Och, wybacz. Zamyśliłam się – jęknęłam, myśląc gorączkowo. Nie mogłam przecież powiedzieć mu, że mieszkam w rezydencji Larrego. Każdy znał ten klub. Był niczym Hugo Heffner i jego króliczki playboy ‘a. Doprawdy, nie zamierzałam się tym szczycić.
-Jedź na Green str.
-Ok – odparł tylko, zawracając pojazd. Drogę przebyliśmy w milczeniu, bo niby, co miałam mówić? Bardziej od nowo poznanego kolesia dręczyły mnie czarne myśli. A gdybym tak została zgwałcona? Co by się stało, gdyby ten facet mnie zamordował? Moje myśli szalały, a ja trzęsłam się ze strachu i przerażenia. Wyobrażałam sobie takie rzeczy, o których w życiu bym nie pomyślała. Do licha! Bardziej bezpieczna byłam w Bers Soft niż na ulicach Seatle. Kto by się tego spodziewał? Co za ironia.
-Jesteśmy – Samochód zatrzymał się przed białym domkiem z niebieskimi okiennicami. Westchnęłam z ulgą i wysiadłam.
-Dzięki za podwózkę i za to, że mnie uratowałeś – rzekłam zmieszana. Chłopak tylko się uśmiechnął, więc zaczęłam oddalać się od samochodu. Od Bers Soft dzieliła mnie raptem jedna przecznica, więc nie było tak źle. Tu przynajmniej nie musiałam bać się o napaść. Wszędzie kręcili się przyjaciele Larrego, którzy mieli na nas oko. Larry potrafił dbać o swoje interesy.
-Zaczekaj! – Usłyszałam, więc się zatrzymałam. – Jestem Josh – odparł, wyciągając rękę. Uśmiechnęłam się, zagryzając wargę.
-Iv Cartier – przedstawiłam się.
-Nie masz może ochoty na kubek gorącej kawy?
-Wybacz, mam chłopaka – odpowiedziałam szybko, przestępując z nogi na nogę. Nie chciałam go poznać. Może i wydawał się miłym, przykładnym chłopcem, może i był dobrą partią, lecz nie zamierzałam tego sprawdzać. Mogłyśmy mieć swoich ulubieńców, wielbicieli czy fanów, ale nie chłopaków. Do dziś pamiętam rozmowę z Larrym na ten temat:

-Dlaczego?
-Będzie cię nachodził, pilnował na każdym kroku i odciągał od pracy. Będzie zazdrosny o klientów.

Tak właśnie brzmiało jego wytłumaczenie. I miał rację. W dodatku, jaki chłopak zdrowy na umyśle umówiłby się ze striptizerką mieszkającą w domu publicznym?
-Słuchaj, dziękuję za uratowanie tyłka i te sprawy, ale na nic więcej nie licz.
-W takim razie – wyciągnął z kieszeni skrawek papieru, na którym zapisał swój
numer. Było to słodkie, a zarazem żałosne. – Jakbyś potrzebowała kogoś, kto uratuje ci tyłek, zadzwoń – Wręczył mi karteczkę i bez słowa wsiadł do samochodu, po czym odjechał. Zakpiłam pod nosem i ruszyłam do rezydencji.

Naprawdę nie rozumiałam facetów, byli dziwni. Raz pokazywali, czego chcą, innym zaś razem ukrywali swoje prawdziwe oblicze. Tak beztrosko przychodziło im rozmawiać o bzdurach, które dla mnie miały ogromne znaczenie. Potrafili też umiejętnie gardzić człowiekiem, gdy nie dostali tego, co chcieli. Pamiętam Ray ‘na z sierocińca. Był podłym samolubem, którego nic nie ruszało. Przyjaźniliśmy się, ale ta przyjaźń była tylko z mojej strony. On wiecznie coś chciał, a gdy tego nie dostawał, potrafił się uwziąć. Raz tak właśnie było, gdy nie zrobiłam tego, co chciał. Miałam swoją ulubioną zabawkę, małego, pluszowego misia, z którym sypiałam. Pewnego dnia on zniknął. Wiedziałam, że była to sprawa Ray ‘a. Jak każde jedenastoletnie dziecko naskarżyłam na niego. Od tej pory codziennie dostawałam lanie, wyzywał mnie i znęcał się. A misia, już nigdy nie zobaczyłam.


*** 

I tutaj kończę drugi rozdział. Zostawiam Wam opinie, mam nadzieję, że się podobało. Jak niektóre z Was zauważyły, zaczęłam nadrabianie Waszych blogów. Będę zostawiać komentarze niemal pod każdym postem, więc zerkajcie czasem na swoje starsze notki ;) Aha, jeśli ktoś chce być informowany, a nie mam go w linkach, to niech mi napisze albo swoje gg, albo adres Bloga. Buziaczki kochani i bardzo, ale to bardzo dziękuję, za tak miłe przywitanie i ilość komentarzy pod poprzednią notką. 
W dziale filmików you tube, jest również zwiastun tego opowiadania, który sama stworzyłam. Zapraszam chętnych do obejrzenia. To pierwszy filmik na liście ;) 

33 komentarze:

  1. Rozdział super ! Nie sądziłam, że akcja się tak potoczy :D Ciekawe, czy Iv zadzwoni do Josha. Mam nadzieję, że tak ;)
    Czekam na nn i zapraszam do mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie się czytało. Ten rozdział lepszy od pierwszego. Więcej akcji było. Podobał mi się ten moment, gdy szła do klubu. Świetnie to wszystko opisałaś. Interesuje mnie tylko co Josh zrobił z tym przestępcą. Ogólnie ten chłopak mi się spodobał. Rozdział udany i bardzo ciekawy.
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Josh jest bardzo ciekawą postacią. Ciekawe, czy Iv do niego się odezwie? A może to on spotka ją przypadkiem w klubie? Bardzo podoba mi się ten rozdział ;) Czekam na nexta.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest genialny ! ;) Bardzo szybko się go czytało i naprawdę fajnie ;D Ciekawe czy Iv spotka się jeszcze z Joshem ;p Nawet fajnie by było ;) Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ! ;)
    Pozdrawiam ! ;***

    [ http://angels--versus--demons.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mi się spodobalo to, co napisałaś <3 Ciekawi mnieJosh, ciekawa kreatura, ci powiem... kocham, kocham, kocham <3 Tak wiec czekam nanexta i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Podejrzewam, że to był ten chłopak z prologu ;))
    tyle opisywałaś ich spotkanie, że mam nadzieję, że będzie dużo więcej historii z nim i Iv w roli głównej ;)
    Czekam na kolejną część ;)
    PS. Dziękuję za poinformowanie mnie o nowym rozdziale ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Niesamowity, jak poprzednia notka. Ja już nie mogę doczekać się nowego rozdziału, więc pisz szybciutko!
    Dzięki za powiadomienie o nowej notce, dodaję Cię do zakładek!
    Pozdrawiam i zapraszam na nową notkę
    http://a-years-withouth-you.blogspot.com
    Buziaki kochana!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. zapraszam cię serdecznie na rozdział pierwszy. :) www.zabita--nadzieja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Z każdym kolejnym fragmentem wydajesz mi się być coraz bardziej doświadczona, coraz lepiej pisać, a, że pierwszy był naprawdę genialny, teraz jestem wniebowzięta! ;)

    U mnie nowy, siódmy rozdział.
    Zajrzyj jeśli znajdziesz czas i ochotę.
    Pozdrawiam, marsz-mendelsona.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. super... wciągający i nie mogę doczekać się następnej noty. nie zapomnij o poinformowaniu mnie. tylko szybko !!
    ***

    http://told-him-to-go.blogspot.com/ u mnie pojawił się nowy rozdział. zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Już czekam na jakiś nowy fragment typu Josh&Iv! On jest nieziemski, a ona fantastyczna. A ty to wszystko opisujesz wspaniale!^^ Tylko zazdrościć:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Czyżby Josh miał być tym, który wyprowadzi Iv na prostą? Jeśli to naprawdę ma być on, to ciężkie zadanie go czeka. Iv wydaje się być miłą dziewczyną. Ok, rozbiera się przed obcymi facetami, więc dla niektórych jest dziwką, ale z drugiej strony jest dobrą przyjaciółką, troszczy się o Verę. Nie wszyscy mają piętrowy domek z ogródkiem, psa i idealną rodzinę. Tak to już jest, że niektórym szczęści się odrobinę mnie, a niektórym wcale. Podoba mi się sposób, w jaki wykreowałaś główną bohaterkę. Cieszę się, że czytając te dwa rozdziały i prolog nie musiałam się męczyć z jej użalaniem się nad sobą. Opisywanie uczuć jest ważne, ale bez przesady. Niektórzy myślą, że skoro ich bohaterowie są nieszczęśliwi, to czytelnicy też muszą, i zanudzają opisem ciągle tych samych problemów.
    Trzymaj tak dalej, nie pozwól Iv zbyt szybko zakochać się w Joshu i nie zabijaj Very. Albo zabij i zrób z tego opowiadanie kryminał.
    Czytać dalej oczywiście będę. Cieszę się, że zostawiłaś spam na moim blogu. Nie przeszkadza mi, że ktoś zostawia mi adres swojego bloga - a nuż mi się spodoba?
    Mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach? Na wierz-we-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Informacja na http://w-poszukiwaniu-marzenia.blogspot.com
    Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  14. muszę powiedzieć, że naprawdę urzekło mnie twoje opowiadanie. prolog to po prostu .. słodycz dla moich oczu i myśli ; >
    mam nadzieję, że Josh pojawi się też w NN. zaintrygował mnie ten chłopak.
    z niecierpliwością czekam na NN, jeśli możesz informuj mnie, na którymś z moich blogów
    http://i-find-shelter-in-this-way.blog.onet.pl/
    http://tvd-love-story.blog.onet.pl/
    http://undead-people.blog.onet.pl/

    no i oczywiście zapraszam też do mnie.
    pozdrawiam, azrael.

    OdpowiedzUsuń
  15. p.s widziałam twój zwiastun i jestem pod wrażeniem. znasz może kogoś kto mógłby zrobić zwiastun mojego bloga ?http://i-find-shelter-in-this-way.blog.onet.pl/ bo ja jestem totalnym beztalenciem informatycznym i filmiki na yt przewyższają moje umiejętności .. z góry dzięki.
    x.o.x.o azrael.

    OdpowiedzUsuń
  16. Zapraszam na Rozdział 1 na http://czarny-krag.blogspot.com/
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  18. [SPAM]
    Anioły od wieków stoją przy nas i obserwują. Patrzą na to, co dobre, ale i na to co złe. Są skłonni otworzyć bramy Raju przed każdym, kto się do nich zgłosi i zgodnie ze swą mądrością udzielają różnych łask. Najlepszym, absolutnie utalentowanym i obdarzonym godną podziwu lekkością pióra, wręczają złote lub platynowe szarfy, by jaśnieli ponad innymi. Innym, nie obdarzonym przez lost tak wspaniałym talentem, dają zwykłe, czarne szarfy. Są one znakiem, że ktoś coś próbuje, czegoś chce się nauczyć, ale daleka droga jeszcze przed nim. Nie jest w stanie jaśnieć niczym gwiazda nad anielskim orszakiem.
    Chcesz się przekonać, na którą szarfę zasłużyłeś? Czy powinieneś jaśnieć nad innymi, czy może z zazdrością spoglądać na tych, którzy u góry tworzą swe arcydzieła w blasku platyny? Zgłoś się! Chętnie przyjmiemy Cię w bramach Raju:
    http://raj-ocen.blogspot.com

    Anieli chętnie przyjmą w swe szeregi braci i siostry (rekrutacja otwarta).

    OdpowiedzUsuń
  19. Rozdział Drugi na http://czarny-krag.blogspot.com/
    Zapraszam^^

    OdpowiedzUsuń
  20. Szybko przeczytałam te dwa rozdziały i prolog. Muszę przyznac, że jestem pod wielkim wrażeniem! Trafiłam na Twojego bloga przez przypadek, a później zobaczyłam zwiastun opowiadania. Pierwsze co mnie przyciągnęło to oczywiście słowo "patch" xd Czytałam "Szeptem", książka przypadła mi do gustu. Jednak teraz chyba bardziej wolę Twoje opowiadanie! Naprawdę! Jest niezwykłe! Pierwszy raz spotykam się z taką tematyką! Gdzieś przeczytałam, że będzie ono trochę oparte właśnie na Szeptem, więc niedługo spodziewam się jakiś paranormalnych wydarzeń. Oczywiście Josh jest na celowniku. :D Ah...
    Ten komentarz wyszedł mi jakoś za bardzo chaotyczny. Najwyraźniej jeszcze piszę pod wpływem emocji ;] Za co przepraszam, postaram się, żebyś z następnych coś mogła zrozumiec xd
    Pozdrawiam.
    P.S. Byłoby mi niezmiernie miło, gdybyś informowała mnie o nowych notkach. Najlepiej na moim blogu vampanne.blogspot.com ;) (przy okazji zapraszam na moje opowiadanie, jeśli zerkniesz może przypadnie ci do gustu ;])

    OdpowiedzUsuń
  21. świetne opowiadanie czekam na kolejny odcinek i zapraszam do mnie na in-a-snare-of-love.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  22. <3.<3 Ja się zakochałam... twój blog skradł moje serce! Jak można tak świetnie pisać? No powiedz mi, jak? Grafika również mi się niezmiernie podoba. Nagłówek to istna rozkosz, a całość zniewala! To twój pierwszy blog? Jeżeli tak, to jestem pod wrażeniem. Jeżeli nie to i tak kłaniam ci się nisko. Takiego talentu jaki posiadasz można tylko pozazdrościć... Proszę! Wydaj książkę! Błagam, błagam, błagam! Albo i nie ... lepiej żebyś pisała na blogu. Wtedy przynajmniej mogę czytać to cudo za darmo. <3 <3 <3 Będę tu zaglądała codziennie, dodaję twój blog do obserwowanych. Czekam na następny rozdział!!! :)
    + Zapraszam do siebie. Też piszę opowiadanie, fantasty. Trochę w innym klimacie i nie tak cudowne jak twoje, ale oj tam... Mam nadzieję, że wpadniesz i wyrazisz o nim szczerą opinię. Bardzo mi zależy na twoim zdaniu. :))
    A tu masz linka --> http://magicandblood.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawka ... nie ma opcji dodawania do obserwowanych ;(

      Usuń
  23. Josh, Josh... to może być interesująca historia, zważyszy na to kim jest Ivy, gdzie mieszka itd. Naprawę musisz się wysilić przy kolejnym rozdziale, ale wierzę w ciebie. Jesteś wielka! Pozdrawiam i zapraszam do siebie!

    OdpowiedzUsuń
  24. Kolejny przecudowny rozdział! Straszna była ta scena z tym psychopatą, aż przeszły mnie dreszcze. Czyli w końcu otrzymałam odpowiedź na nurtujące mnie pytanie... Ivy nie sypia ze swoimi klientami, i całe szczęście. Może jednak ten Larry nie jest taki zły jeśli jej do tego nie zmusza... Josh! Książę na białym koniu! :D Czyżby to był nasz główny bohater? ;> Świetny, naprawdę świetny rozdział! Bardzo wciągający! Już nie mogę się doczekać następnego! Pisz, pisz i dodaj go jak najszybciej! <3 Zabieram się za zwiastun ^^
    --> http://theysaywearetooyoungonedirectionstory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  25. Rozdział trzeci na http://czarny-krag.blogspot.com/
    Serdecznie Zapraszam!^^

    OdpowiedzUsuń
  26. Zapraszam Cię serdecznie na rozdział 2. :)
    www.zabita--nadzieja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  27. + NN na http://i-find-shelter-in-this-way.blog.onet.pl/ Melanie Sparks. Zapraszam ; >

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie no, ubóstwiam już Larrego! Ta kontrola, czy pieniądze zostały odpowiednio spożytkowane była krótka, ale nieziemska. Potem ten całus w czoło, gdy wychodził na spotkanie. Mógł tego nie mówić. Pewnie rzucił to od tak, bo niby czemu miałby to ukrywać, skoro to część jego pracy, i nawet nie przypuszczał, co z tym skrawkiem informacji zrobi Ivi. Cóż, trzeba przyznać, że o ile intencje były zupełnie czyste i obserwowanie Very z jakiejś odległości oraz odpowiednia interwencja w sytuacjach podbramkowych, wydaje się dobrym pomysłem, tak włóczenie się samotnie po opustoszałych uliczkach już nie bardzo kwalifikuje się do pozytywów całej akcji.
    Biję pokłony przed opisem wędrówki i spotkania z bandytą. Bądź co bądź widziałam już parę Twoich opisów i to co mi kiedyś serwowałaś w porównaniu z tym, to jest niebo a ziemia. Choć czytając wcześniejsze opowiadania myślałam, że nie będzie już to możliwe, bo i tak dawne opisy były ładnie skonstruowane. Chyba znalazłaś swoje miejsce i styl, dlatego mam przed oczami tak żywy obraz zapyziałej dzielnicy, jakbym sama przez nią szła, a szum łomoczącego ze strachu serca słyszę we własnych uszach. Gratuluję!
    Podobało mi się również skontrastowanie Ivi i Very. Ich różne życiowe perypetie sprawiły, że Vera nie miała skrupułów przed oddawaniem się obcym mężczyznom, gdy Ivi to po prostu obrzydzało. Dlatego też główna bohaterka, choć publicznie obnażała swoje ciało, wciąż pozostawała tylko tancerką. Tancerką, która właśnie stanęła przed obliczem gwałtu, zwyczajnie panikując. Zasnuty paraliżem umysł zaprotestował dopiero kiedy napastnik zaczął niemal zdejmować z niej ubranie. Stąd to wierzganie, drapanie i krzyki. Wcześniej była zbyt zdezorientowana, by próbować się uwolnić.
    Wybawca…. Brzmi jak z telenoweli, nie? Ale mnie się podoba. Fakt, trochę przypomina mi Patcha z „Szeptem”, ale z racji tego, że zakochałam się w jego postaci, mogę podziwiać go również w Twoim wydaniu ;)
    Hym, mogłabym powiedzieć coś jeszcze, ale w sumie nie wiem, co. Z jednej strony dość naturalne po traumie jest przeżywanie jej od nowa, szczególnie gdy tylko cudem uniknęło się najgorszego, jednak czy to nie głupota nie zwracać uwagi na osobę, która siedziała za kierownicą i mogła wywieźć cię dosłownie wszędzie. W końcu wybawiciel mógł być w zmowie z gwałcicielem. Coś jak psychologiczna gra w dobrego i złego policjanta. Otumanić w ten sposób swoją ofiarę jest dość łatwo, nie sądzisz?
    Fajnie, że Josh pobiegł za Ivi i chociaż się przedstawił. Jednak wbijanie przez Larrego zasady były mocniejsze niż przyjazny gest, choć proponowanie kawy o trzeciej nad ranem też jest delikatnie podejrzane xD Nieposiadanie faceta na stałe z punktu widzenia realiów Softu, jest zrozumiałe i naturalne. Mało który, szanujący się facet chciałby, aby jego kobietę oglądali jego rywale. A prawdziwa miłość jest przecież mocniejsza i silniejsza niż jakiekolwiek zasady i zakazy, co nie wróży dobrze biznesowi Larrego ;)

    Fallon

    OdpowiedzUsuń
  29. No długo na rozwój akcji czekać nie musiałam:P Lubię szybkie tempo bo sama zazwyczaj historię rozwlekam. Josh...hmmm, całkiem do rzeczy gostek, Larry jest ekstra taki alfons z prawdziwego zdarzenia:D Iv- prawdziwa młoda kobietka.
    Dodaję cię do linków :)
    Pozdrawiam, Agata

    OdpowiedzUsuń
  30. No Kochana...brak mi słow.
    Rozdział cudowny, akcja się fajnie rozkręcila..
    Wspaniałe *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. matko, o 6 nad ranem czytasz moje wypociny? Wielki szacun dla Ciebie!

      Usuń
  31. Kolejny genialny rozdział. Poprostu się zakochałam.
    [http://onedirectionhistorie6.blogspot.com/]
    Tak jakbyś chciałą zajrzeć i skomentować.
    Jeszcze raz genialne opowiadanie

    OdpowiedzUsuń