Tego dnia jak nikt denerwował mnie
Charile. Jakoś nigdy nie doprowadził mnie do takiego stopnia, jak wtedy.
Oczywiście, jak niemal każdego dnia występowałam na scenie, zabawiając
publiczność. Wymyśliłam nowy taniec, który przypadł im do gustu, więc i ja
byłam zadowolona. I właśnie wtedy na horyzoncie pojawił się Charlie, psując mój
dobry nastrój. Zaczął mnie nękać z prośbą o spotkanie. Tyle razy powtarzałam
mu, że poza wielbieniem mnie nade wszystko, ma zostawić mnie w spokoju i nie
mieszać do życia. Jakoś nigdy nie chciał tego zrozumieć.
Następnego
ranka, gdy siedziałam z Verą w pokoju, przyszła Jenna.
-Czego
chcesz? – Spytałam wprost, nie siląc się nawet na miły ton głosu. I tak wiedziałyśmy,
że się nie lubimy, więc, po co udawać? Jenna mlasnęła ustami, wyciągając z
torby mały bukiecik kwiatów.
-To do
ciebie.
-Od kiedy
nosisz mi pocztę? – To była podejrzana sprawa, wiedziałam, że za tymi kwiatami
coś się kryje. Kiedy Jenna wyszła, przeczytałam liścik ukryty w bukieciku.
-Od kogo?
-Zgadnij –
parsknęłam, miażdżąc kartkę w ręce. List był od Charliego, rzecz jasna. Zaproponował
mi prywatny taniec dziś wieczorem, warty 500 dolarów. To przeszło moje
oczekiwania.
-Nie
zgodzisz się? To 500 dolarów!
-Mam gdzieś
jego pieniądze. Wolałabym połknąć pająka niżeli zatańczyć dla niego – oświadczyłam
poirytowana. Nie rozumiałam, dlaczego on przyczepił się akurat do mnie. Każda z
nas miała swojego wielbiciela, Vera na przykład miała Jacksona. Może i mnie
wkurza, ale jest sto razy lepszy od Charliego.
-W sumie masz rację, to jakiś świr –
dodała Vera zerkając do okna.
-Jackson wciąż się nie odzywa? –
Zapytałam nagle, widząc jej minę.
-Nie, wyjechał z Seatle. Mówił, że
wróci jak zdobędzie coś ważnego.
-I oczywiście nie wiesz, co? – Tym
razem Vera wzruszyła ramionami. Było mi jej szkoda i to bardzo. Zamartwiała
się, a on ją zostawił bez żadnych wieści. Nie tak postępuje dorosły mężczyzna,
ale tego nie chciałam mówić na głos. Z moich rozmyślań po raz kolejny wyrwała
mnie Jenna. Denerwowała mnie równie co Charlie. Przede wszystkim była idealnie
piękna. Takiej figury mógł pozazdrościć jej każdy. A ona to wykorzystywała.
Mało tego, z dniem przekroczenia klubu postanowiła uprzykrzać mi życie.
-Po co cię tu znowu przywiało?
-Larry cię wzywa –
odparła z uśmiechem na ustach. Świetnie, co też on może
ode mnie chcieć?
Pukając dwa razy w
mahoniowe drzwi weszłam do środka. Gabinet Larrego nie był zbyt dużych
rozmiarów i nie miał też ciekawego wnętrza. Wszędzie stały
regały, na których bez żadnego ładu były poupychane książki.
Nie wiem, na co je trzymał, bo kurz na oprawkach świadczył o tym, że były już
od bardzo dawna nieużywane; Larry siedział za biurkiem, w swoim ulubionym
fotelu. Znów palił cygaro, sącząc whisky.
-O co
chodzi? – Spytałam siadając za biurkiem, na malutkiej, oliwkowej sofie.
Poczciwy starzec zwęził brwi, nabierając powietrza do płuc.
-O to samo
chciałem zapytać ciebie.
Zdziwiona, patrzyłam prosto na niego. Nie rozumiałam, co
Larry miał na myśli. Jedyne, co przychodziło mi do głowy, to nasza nocna
eskapada z Verą na cmentarz. Ale to było przecież ze trzy dni temu, a Larrego
nie było w mieście.
Kiedy w
końcu miał dość mojego milczenia wstał z fotela i zaczął ceremonialnie
przechadzać się po pokoju.
-Słyszałem,
że dostałaś propozycję tańca, za pokaźną sumę i nie chcesz się zgodzić. – No
tak, więc o to chodziło. Czemu ja się tego nie domyśliłam? Mój szef, a zarazem
opiekun jest chciwym człowiekiem. Zastanawiałam się tylko, kto mu o tym
powiedział, skoro w pokoju byłam tylko z Verą.
-I się nie
zgodzę. To Charlie mi ją zaoferował, a wiesz, jaki on jest.
-Wiem, że
Charlie to syn Reymonda, który niegdyś był bardzo wpływowym człowiekiem. Więc
jeśli jego syn oferuje ci taką propozycję, to ty masz na nią przystać –
odpowiedział, niemal miażdżąc mnie swoim spojrzeniem. Wiedziałam, że nie wygram
z nim. Kiedy Larry coś powie, tak ma się stać. Był panem i władcą tego domu, a
przede wszystkim nas. Może i nie było tego widać na co dzień, ale Larry bardzo
przypominał mi ojca. Nie mojego oczywiście, bo rodziców nie znałam.
Przypominał mi ojca, który kocha swoje córki, jednak potrafi
postawić na swoim. Wiedział, co jest dla nas dobre i czego mamy się wystrzegać.
Gdy zrobiłyśmy coś nie tak, karał nas. I każda z nas wiedziała, że trzeba
zrobić dobrą minę do złej gry.
-Będę musiała się z nim jakoś
skontaktować.
-Już to zrobiłem. Tuż po twoim
występie, zaprowadzisz Charliego do czerwonego pokoju – odparł z satysfakcją.
Stłumiłam swoją złość, wychodząc z gabinetu.
-To niewiarygodne! – Wrzasnęłam,
trzaskając drzwiami. Vera, aż podskoczyła na łóżku.
-Co się stało?
-Wyobraź sobie, że jakimś cudem Larry
dowiedział się o propozycji Charliego i muszę zatańczyć.
-Ale jak? Przecież w pokoju byłyśmy
tylko my – odpowiedziała szybko. Już po chwili obie spojrzałyśmy na siebie
podejrzliwie, mówiąc jednocześnie:
-Jenna.
Przecież to było oczywiste. Musiała
wcześniej przeczytać list, nim mi go wręczyła. Doskonale też wiedziała, że się
nie zgodzę, więc mogła mi dowalić.
-Zabiję tą rudą małpę!
-Ona jest blondynką.
-Nieważne, tak czy siak, szybko się
odegram – warknęłam, będąc gotowa na
rękoczyny. Nie znosiłam jej, była jak odcisk, którego nie
dało się pozbyć. Nie rozumiałam, dlaczego ona tak uwielbiała mnie dręczyć. Co
ja jej takiego zrobiłam?
-Ivi, odpuść. Wiesz, że to ją tylko
usatysfakcjonuje. Olej sprawę i po kłopocie –
doradziła Vera, patrząc na mnie błagająco.
-Jak mam olać sprawę, skoro Larry już
sam kazał mi zatańczyć?
-W takim razie zatańcz, pokręć
bioderkami przed nim, to da ci spokój – odparła przebierając ciuchami w szafie.
Gdyby to wszystko było takie proste, pomyślałam.
Czas szybko zleciał do wieczora. Nie
miałam nawet ochoty stroić się do występu, jednak wiedziałam, że muszę wyglądać
olśniewająco. Inaczej Margarett by mnie zabiła. Wobec tego włożyłam na siebie
biały kostium z cekinami po bokach oraz jasne kabaretki sięgające do ud. Nogi
zdobiły oczywiście szpilki, bez których nigdzie się nie ruszałam.
Około 20.00 zeszłam razem z Verą oraz
Isabell na dół, do klubu. Ledwo się ściemniło, a lokal już był napchany od
erotomanów pragnących zabawy. Cała nasza dwunastka dziewczyn zajęła swoje
miejsca za kurtyną. Courtney jak zwykle otworzyła pokaz, wchodząc pierwsza na
podium. Zaraz za nią weszłyśmy my, wijąc się na rurach ustawionych na scenie.
Każda z nas miała później indywidualny występ.
Wszystkiego pilnowała Margarett.
Dyrygowała dziewczynami i mówiła, która czym się ma zająć. Jeśli byli klienci,
to większość dziewczyn lądowała w czerwonym pokoju, jeśli nie, stałyśmy za
barem lub kelnerowałyśmy.
Po grupowym występie zauważyłam
Charliego. Jak zwykle siedział w swojej VIP-owskiej loży, popijając cherry.
Nigdy nie ubierał się specjalnie ładnie i tego wieczoru też tak było. Nawet
założył sobie czapkę na głowę, absurd.
Stanęłam za kurtyną, odliczając już
tylko minuty, aż Isabell zejdzie ze sceny i wkroczę ja. Omiotłam wzrokiem
publiczność i wtedy się przeraziłam. Do klubu właśnie wszedł chłopak, którego
widziałam w Płonącej Ostrydze, a co gorsza, nie był sam. Towarzyszył mu Josh.
Niemal zamarłam z wrażenia widząc, jak zajmują miejsca przy jednym ze stolików
tuż obok sceny. Momentalnie zrobiło mi się niedobrze. Przecież on nie mógł mnie
zobaczyć. Nie mógł wiedzieć, że tutaj pracuje i mieszkam. Cofnęłam się o dwa
kroki w tył, natrafiając na Margarett.
-Gdzie ty się wybierasz?
-Nie mogę wystąpić – odparłam czując,
jak brakuje mi tchu.
-Słucham? Ty chyba zwariowałaś.
Rzuciłam jeszcze raz okiem na Josha,
który wyłożył się na fotelu i podziwiał występ Isabell. Panika wdarła się do
mojego umysłu. Dlaczego, do jasnej Anielki, musiał tu przyjść?
-Iv, wystąpisz dzisiaj, czy ci się to
podoba, czy nie. – Miałam do wyboru: albo się z nią spierać i bronić swych
racji, albo na szybko coś wymyślić.
-Zostały 3 minuty – poinformował nas
Kenny, Margarett przytaknęła, odsyłając go z powrotem na salę.
-Nie mogę wystąpić.
-Możesz i to zrobisz – odparła, prawie
wypychając mnie na scenę. Ogromny natłok myśli podsunął mi pewną informację.
Cofnęłam się, stając twardo na obydwóch nogach.
-Dobra, zrobię to, ale potrzebuję
więcej czasu. – Nie pytając o zgodę pobiegłam do garderoby. Jak szalona
zaczęłam przebierać w szafie, wyrzucając wszystkie ciuchy na wierzch. Musiałam
to znaleźć, to jedyny ratunek. Przekopałam pół szafy, aż wreszcie natrafiłam na
interesującą mnie rzecz. Uśmiechnęłam się i pędem ruszyłam na scenę.
-Maska?
-Będzie ciekawiej – rzuciłam przelotnie
Margarett, wiążąc białą maskę na oczy. Przypomniało mi się, jak Vera nosiła ją
na balu przebierańców. Pasowała idealnie do mojego stroju. Zasłaniała prawie
pół twarzy, więc jeśli Josh miał mnie zdemaskować, to musiałoby mu to sporo
zająć. Nie mniej jednak, byłam zdenerwowana; Weszłam na parkiet starając się
nie patrzeć w jego stronę. Niestety, to było silniejsze ode mnie, więc co jakiś
czas zerkałam zawstydzona. Josh zbytnio nie zwracał uwagi na mój taniec.
Rozglądał się na boki jakby kogoś szukał. Za to jego kolega niemal pożerał mnie
wzrokiem. Patrzył tak łapczywie, jakbym była smakowitą przekąską. Rozpraszała
mnie ich obecność, przez co myliłam kroki i prawie się potknęłam. Nie byłam
nawet w stanie zakręcić się obok rury, co w zwyczaju było dla mnie normą. To
było najgorsze 20 minut, jakie przeżyłam na scenie. Moje myśli szalały,
liczyłam tylko na to, że Josh mnie nie rozpozna.
Zaraz po występie zeszłam ze sceny.
Miałam ochotę ukryć się w pokoju i przeczekać do rana, ale ktoś miał inne
plany. Ledwo zeszłam z podium, trafiłam w łapy Charliego, który zaciągnął mnie
do czerwonego pokoju. Prawie o nim zapomniałam.
-Wydawałaś się zdenerwowana na pokazie.
Czy to przeze mnie?
Popchnęłam go na łóżko, by się zamknął.
Nie miałam teraz ochoty na taniec, a zwłaszcza na obecność Charliego.
-Zamknij się.
-Poczekaj – odparł, chwytając moją
dłoń, jednocześnie zatrzymując moje ruchy. Strzepnęłam jego rękę, oburzona.
-Nie będę się z tobą pieprzyć!
-Nie oczekuję tego. – Charlie ściągnął
z łóżka koc i rzucił nim w moją stronę. Owinęłam się, nie wiedząc, o co chodzi.
-Zapłaciłem, bo chciałem z tobą
porozmawiać.
-Że co? Słuchaj, nie mam zamiaru bawić
się w jakieś chore gierki.
-Nie spotykaj się z nim.
-Słucham? – Spytałam zaskoczona.
Wiedziałam, że Charlie to świr, ale żeby, aż taki?
-Z tym chłopakiem, którego poznałaś
niedawno. Nie spotykaj się z nim, jest
niebezpieczny.
No, po prostu dech mi zaparło. Po
pierwsze, skąd on wiedział, że spotykam się z Joshem, a po drugie, jakim prawem
mówił, że jest złym chłopakiem dla mnie?
-Skąd ty…
-Po prostu wiem – przerwał mi
bezczelnie, podnosząc się z miejsca. Zaczął
gorączkowo chodzić po pokoju, jakby nad czymś się
zastanawiał.
-Znam takich jak on, tylko jedno im w
głowie.
-Doprawdy? I kto to mówi – parsknęłam,
wiercąc się w miejscu. Charlie przystanął, spoglądając w moje piwne oczy.
-Nie jestem psychopatą, za którego mnie
masz. Chcę ci pomóc.
-W wyborze chłopaka, czy może ścieżki
życiowej? Jestem dorosła, a ty nie jesteś moim ojcem, by mi rozkazywać – prychnęłam
również wstając. Miałam po dziurki w nosie jego rady. Tak czy siak dla mnie
nadal pozostawał świrem.
-Posłuchaj mnie Ivi – Charlie stanął
niebezpiecznie blisko mnie, taranując drogę ucieczki. Nie bałam się go. Dobrze
wiedziałam, ze cokolwiek zrobi i tak to spieprzy. – Uświadom sobie, że ten
chłopak nie jest tym, za go się podaje. – Zupełnie jak ja, stwierdziłam w
myślach. W końcu nie powiedziałam mu, że jestem striptizerką i mieszkam w Bers
Soft. Cóż, jeśli słowa Charliego były prawdą, to byliśmy po
jednakowych pieniądzach.
-Jestem tu tylko z polecenia Larrego.
Gdyby nie fakt, że zapłaciłeś, już dawno by mnie tu nie było. Doceń to –
warknęłam i odepchnęłam go od siebie.
Spojrzałam na zegarek, niecierpliwiąc
się. Jeszcze 15 minut. Długie 15 minut spędzone z Charliem, cudownie! Usiadłam
z powrotem w fotelu, lokując wzrok na czerwonej ścianie. Nie miałam zamiaru
rozmawiać z Charliem. Ba, mógł nawet zapomnieć o tańcu! Z tego, co zauważyłam,
on chyba też się poddał. Spoglądał przez okno milcząc. Tik-tak, tik-tak, zegar
wciąż tykał, a jego wskazówki poruszały się ociężale po tarczy. Myślałam o
Verze, co teraz robi. Może ma właśnie pokaz, a może Margarett wysłała ją, by
zabawiła Josha? Czy byłaby do tego zdolna? Wiedziałam, że tak, ale czy Josh
byłby chętny? Czy oparłby się jej wdziękom? Vera nie była brzydka. Może i
ważyła o 3 kilogramy za dużo, ale to dodawało jej uroku. Zawsze chodziła w
rozpuszczonych włosach, strosząc je na wszystkie strony. Czasem śmiałam się, że
wygląda jak upiór w operze przez te pukle na pucej twarzy. Jednak żaden
mężczyzna nie potrafił oprzeć się jej wdziękom. Miała spory biust, a to
przyciągało wzrok. Czy Josh na to poleci?
-Godzina minęła. – Do pokoju wszedł
Jared, spoglądając na nas obojga. Był zdziwiony widząc nas ubranych, a w dodatku
w dwóch różnych kątach pokoju. Takie rzeczy rzadko się zdarzały, w końcu był to
dom publiczny.
-Ivi, poczekaj – Charlie chwycił mnie
za rękę, jednak Jared gwałtownie zareagował. Stanął między nami, napinając
mięśnie.
-Godzina minęła, płacisz za następną,
albo spadasz – powiedział twardo. Widziałam
minę Charliego, ten strach w oczach.
Nic dziwnego, gdybym nie znała Jareda sama
bym się go przestraszyła. Kto by się
nie bał dwumetrowego osiłka?
-Dzięki Jared – poklepałam go po
ramieniu, uśmiechając się pod nosem. Miałam wrócić do klubu, gdy nagle mój
telefon zawibrował. Wiadomość była od Josha. Zdziwiłam się, że ma mój numer.
Przecież nigdy mu go nie dałam. Pisał, czy się z nim nie spotkam. Zerknęłam za
kurtynę na salę, dostrzegając jego osobę. Wciąż tam był; niezwłocznie odpisałam
i popędziłam na górę. Dał mi 15 minut. Zatem miałam kwadrans, by się przebrać,
zmyć z siebie makijaż i pobiec pod swój rzekomy dom.
Dziesięć minut później byłam już gotowa
do wyjścia. Wszystkie dziewczyny były w klubie, a Larry siedział w swoim
gabinecie, więc mogłam spokojnie wyjść, nie obawiając się konsekwencji. Wyszłam
tylnym wyjściem i pognałam parę przecznic dalej. Ciekawa byłam, dlaczego Josh
chciał się spotkać. Czyżby znudziło mu się towarzystwo kolegi i nagich pań?
Dotarłam na Green str. z daleka
zauważyłam, że w domku z niebieskimi okiennicami nie pali się żadne światło.
Nic dziwnego, było już po północy. Ruszyłam pewna siebie, gdy pod dom podjechał
czekoladowy Volkswagen Pick up. Niemal się załamałam widząc, jak Josh wysiada z
furgonetki. Musiałam szybko coś wymyślić, przecież nie mogłam od tak sobie
podejść. Musiał widzieć jak wychodzę z domu!
I wtedy dostrzegłam ogrodzenie, a
zielona lampka zamrugała w mojej głowie. Ruszyłam na tyły domu, przeskakując
przez płot. Stanęłam nieruchomo w obawie, że może rodzinka ma psa. Na całe
szczęście żaden czworonóg nie powitał mnie szczekaniem, więc mogłam iść dalej.
Zgarbiona, niczym szpieg przemykałam pod oknami domu, widząc już doskonale
Josha. Opierał się niedbale o furgonetkę, wypatrując mnie. Pomachałam mu i
wyprostowałam się, dochodząc do furtki.
-Nie prościej byłoby wyjść drzwiami? –
Usłyszałam jego zabawny ton głosu. Och,
oczywiście, że prościej, gdybym tylko
tu mieszkała, warknęłam w myślach.
-Rodzice śpią i nie chciałam ich
budzić. Poza tym, nasze drzwi strasznie skrzypią –
wytłumaczyłam na prędce, chwytając za
klamkę. I wtedy zdałam sobie sprawę, jak
bardzo jestem lekkomyślna. Klamka nie
ustąpiła pod moim naciskiem, mogłam to
przewidzieć.
-Niech to szlag, nie mam kluczy –
warknęłam prędzej do siebie, niżeli do Josha. Spojrzałam desperacko na dom,
otulony egipską ciemnością, po czym podjęłam radykalne kroki. Ku rozbawieniu
Josha, a mojej czystej głupocie, po raz kolejny wspięłam się na ogrodzenie i
przeskoczyłam na drugą stronę. Josh nawet się nie odezwał, choć widziałam ten
ironiczny uśmiech na twarzy.
-Dokąd jedziemy?
-Zobaczysz – odparł, otwierając mi
drzwiczki od samochodu. Naprawdę miałam
wielkie szczęście, że nikt z domu się
nie obudził.
Przemierzaliśmy ulice Seatle mijając,
co jakiś czas samochody. Josh włączył radio więc przytupywałam nogą do
piosenek. Wkrótce budynki, które mijaliśmy zastąpił las, a my wjechaliśmy na
dziwną uliczkę prowadzącą wysoko w górę, której dotychczas nie znałam.
-Chcesz mnie wywieść na jakieś
pustkowie?
-Już niedaleko – odpowiedział tylko,
więc i ja się nie odezwałam.
Rzeczywiście, po paru minutach
wjechaliśmy na wzgórze, a samochód stanął w miejscu. Wysiedliśmy, opierając się
o maskę pojazdu. Otaczał nas las, a ze skarpy rozprzestrzeniał się widok
Seatle, oświetlonego nocą. Co więcej, niebo było rozgwieżdżone na tyle, że
zakochałam się w tym widoku od pierwszego wejrzenia.
-Jej, nie wiedziałam, że Seatle ma
takie miejsca.
-To jedno z moich ulubionych –
odpowiedział wpatrując się w widoki przed nami. Niemal dech mi zaparło. Byłam w
miejscu, którego nie dało się opisać słowami. Cisza, spokój, z dala od zgiełku
miasta, które szalało gdzieś tam poniżej.
-Kim właściwie jest twój przyjaciel?
-Ethan? – Odparł Josh, wpatrując się we
mnie zdziwiony. – On nie jest moim
przyjacielem, prędzej dobrym znajomym.
Znam go od wieków.
-Czyli przyjaciel.
-Nie, prędzej towarzysz – powiedział
wyciągając nagle sok. Podał mi karton, a sam
wyciągnął sobie dziwną butelkę, w
której nie wiedziałam, co się znajdowało. – Nie
lubisz go? – Spytał nagle, przeszywając
mnie wzrokiem. Znów zakręciło mi się w
głowie na widok nieziemsko ciemnych
tęczówek, jakie posiadał. Były tak czarne, że
odbijał się w nich księżyc.
-Nie znam go, więc nie oceniam.
-Ethan jest bardzo rozrywkowy. Prowadzi
dość chaotyczny tryb życia, przez co
niekiedy pakuje się w kłopoty.
-A ty go z nich wyciągasz? – Odparłam
zakładając nogę na nogę. Josh się skrzywił.
-Powiedzmy, ale czy tak bardzo cię on
interesuje?
-Właściwie wcale – rzekłam prędko, zatapiając
wzrok w kartoniku. Zapadła cisza,
niezręczna jak dotąd.
-Co dzisiaj robiłeś?
-Nic szczególnego
I znów koniec tematu. O czym, do licha
miałam z nim rozmawiać? Był inny niż chłopcy, których znałam. Nie rozbierał
mnie wzrokiem, nie pożądał mojego ciała. Był po prostu nieświadomy mojego
pochodzenia. Chciałam z niego wyciągnąć co dzisiaj robił w moim klubie, ale nie
wiedziałam jak to zrobić, nie zdradzając swojej tożsamości.
Dlaczego
milczysz, Aniele?
-Słucham, mówiłeś coś? – Spytałam
szybko, jednak Josh wzruszył ramionami. Znów to uczucie. Jakby jakiś głos wdarł
się do mojej głowy. Zwariowałam?
-Musiało mi się coś wydawać.
-Nie szkodzi – odpowiedział,
uśmiechając się. Boże, był taki seksowny. To ja pożerałam go wzrokiem,
pragnęłam go tu i teraz. Iv, co się z tobą dzieje?
-Właściwie, chciałam ci podziękować za
ratunek. Wiem, że już dziękowałam, ale –
zbliżyłam się do niego na tyle blisko,
by móc dosięgnąć jego ust. Chciałam tego. Pragnęłam wpić się w jego usta i
całować tak długo, aż zabraknie mi tchu. Jednak Josh się odsunął.
-Co się stało? – Spytałam prędko,
obawiając się najgorszego. Nie podobałam mu się. Niech to szlag! Pewnie wolał
blondynki! Pomyślałam, a Josh się momentalnie zaśmiał.
-Śmieszy cię to?
- Niby, co?
-To, że chcę cię pocałować – durniu,
dodałam znów w myślach, a on po raz kolejny,
choć bardziej niewidocznie się
uśmiechnął. Wkurzona, pacnęłam go w ramię.
-Wiem, że jesteś babą. Nie musisz mi
tego udowadniać bijąc mnie. – Wystawiłam
język, oburzając się.
-Wciąż nie dostałam odpowiedzi. – Josh
po raz kolejny już tego wieczora przeszył me
ciało wzrokiem sprawiając, że po
plecach przeszły mnie dreszcze. Jeszcze chwila, a
zwariuję.
-Dlaczego nie chcesz mnie pocałować?
-Chcę.
-To, dlaczego tego nie zrobisz?! –
Wrzasnęłam jak głupia. O Aniele, do czego to
doszło, bym kłóciła się o taką rzecz z
chłopakiem!
Josh nachylił się nade mną, nasze usta
już prawie się zetknęły, więc zamknęłam oczy. To miał być magiczny pocałunek.
-Pocałuję cię jak uznam, że to dobry
moment – usłyszałam cichy szept, a ciepło otuliło moje ciało. Padłam. Normalnie
myślałam, że się załamię. Otworzyłam oczy, patrząc na niego wściekle.
-Jesteś okropny!
-Wiem – odparł, przygarniając mnie pod
ramię. Moje myśli oszalały. Nie byłam w stanie już nic powiedzieć sensownego, więc
zaczęłam paplać głupoty i dalej kłócić się o pocałunek. Jednak po wyczerpującym
monologu, który trwał dobry kwadrans, sama się poddałam.
-Nie da się z tobą rozmawiać –
oskarżyłam go, żartując.
-Wiem Aniele, wiem – odpowiedział, a ja
momentalnie nabrałam podejrzeń. Aniele?
Gdzie ja to już słyszałam?
-Jak mnie nazwałeś? – Odparłam szybko.
I wtedy usłyszeliśmy donośny huk. Aż podskoczyłam przerażona.
-Aniele.
Odwróciłam się do tyłu. Na przyczepie
stał niski mężczyzna, grubawej budowy. Oczy świeciły dziwnym blaskiem, a usta
były wygięte w szyderczym uśmiechu. Jego uszy były zdecydowanie za duże i
szpiczaste na końcach. Jasne, rozpuszczone włosy opadały na ramiona. Przede
wszystkim, albo to mi się zdawało, albo ten gość miał jasno zielony kolor
skóry. Tak czy siak nie wyglądał przyjaźnie i zdawało się, że Josh go doskonale
znał.
-Iv, wsiadaj natychmiast do samochodu!
***
Nie wiem czemu, ale lubię ten rozdział. Może dlatego, że w końcu coś się tu wydarzyło. Może dlatego, że zaczęłam właśnie wprowadzać fantastykę, a może dlatego, że rozdział 7 już niebawem, a w nim same nowości.
Nadrobiłam już prawie wszystkie Blogi. Z tego co wyliczyłam, zostały mi już tylko 3 ;)
Następnie, chciałam wszystkich serdecznie zaprosić do obejrzenia kolejnego zwiastunu tego opowiadania. Dotyczy on dalszych części, jednak postanowiłam już teraz go opublikować na YouTubie. Oto link:
lub jakby co, to pierwszy filmik na liście, po lewej stronie.
Ach, taki zepsuty mam ten tydzień. Zmieniają mi zmiany w pracy i tak skaczę od paru dni. Nic mi się nie chce, a pogoda wprost mnie zniewala. Was też?
Kurde, w sumie to nie taki zły pomysł, ale muszę się poważnie zastanowić... W sumie w weekendy może dałabym radę wyrobić się z ocenami, haha :D
OdpowiedzUsuńTo wiesz co? Chyba masz jeszcze moje gadu, co nie? Jak się zastanowisz, to daj znać ;)
OdpowiedzUsuńStwierdzam, że ten rozdział jest jednym z najlepszych... Czytałam go z zapartym tchem. Kim jest tajemnicza postać? Jakie nowości dla nas szykujesz??
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy rozdział. Pisz szybko.
Pozdrawiam ;*
Ojej! To było genialne! Cały rozdział był genialny! Tak na początku jeszcze myślałam, że domyślam się co będzie później, jednak po obejrzeniu zwiastunu kolejnych rozdziałów mam mętlik w głowie. Kim jest ten gośc z uszami elfa i zieloną skórą? Jakie tajemnica skrywa rodzina Ivi? Co z tym wszystkim ma wspólnego Jackson? Kim jest Charlie?
OdpowiedzUsuńAh te pytania . Nic, tylko czekac z niecierpliwością na następne rozdziały.
Obietnicę spełniłaś - pojawiła się fantastyka :D
Pozdrawiam ;]
P.S. Czyżby Josh wiedział czym tak naprawdę zajmuje się Ivi? Czy dowie się o tym w jakiejś dramatycznej sytuacji? :D
Jestem wielką fanką Josha i mam nadzieję, że wyratuje on siebie i Ivi z opresji zielonoskórego stwora ; dd. Czyli jednak miałam dobre przeczucie co do tego, że Josh jest jej Aniołem ; >
OdpowiedzUsuńczekam na nexta & zapraszam do mnie.
http://tvd-love-story.blog.onet.pl/
http://i-find-shelter-in-this-way.blog.onet.pl/
http://undead-people.blog.onet.pl/
P.S jeśli masz już ten program to może jednak mogłabyś mi zrobić ten zwiastun ? aaa i ten twój był mega ( ;
Niestety, nie zrobię ci tego zwiastunu. Owszem, mam już nowy program, ale kompletnie brak czasu na cokolwiek
Usuńjustynko, może TH to tylko epizod w naszym życiu i musiał przeminąć, może był nam potrzebny, by wejść teraz w coś nowego. jest mi ciężko
OdpowiedzUsuńz tego powodu, że nie potrafię skończyć historii, która tak wiele dla mnie znaczyła. podałam się i chyba trochę się tego wstydzę, ale życie co chwilę zmienia scenariusz, to przykre, że coś dzieje się kosztem czegoś.. pracuję teraz nad książką, która w przyszłości za pewne się ukaże, a powstaje ona właśnie z complicated-world.
pozdrawiam i trzymam kciuki za twój talent ;*
- Impossible
Rety, nie sądziłam, że jeszcze kiedyś będę miała możliwość z tobą porozmawiać! Też uważam, że TH wdrożyło nas w temat pisania, a resztę zostawiono nam, byśmy mogły się kształtować. Z wielką chęcią przeczytam książkę i mam nadzieję, że ukaże się w księgarniach!
UsuńPowiem krótko - pokochałam końcówkę i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału
OdpowiedzUsuńKochana! Nie masz pojęcia ile czasu zajęło mi szukanie opowiadania na temat upadłych aniołów. No i w końcu trafiłam na Ciebie! Z przyjemnością zacznę lekturę Twojego bloga, gdy tylko znajdę na to czas. Jednak zauważyłam, że nagłówek zaczerpnęłaś z książki 'Szeptem' Becci Fitzpatrick, która swoją drogą jest świetna. Jestem uradowana faktem, że nie tylko ja odczuwam fascynację Upadłymi. Mam nadzieję, że znajdę czas w tym tygodniu by oddać się tej lekturze i wystawić Ci stosowny komentarz! Pozdrawiam i życzę Pomyślnych Wiatrów! ;) - Luiza
OdpowiedzUsuńMiło, że ktoś pasjonuje się tym samym, co ja. Owszem, nagłówek jest zaczerpnięty z "Szeptem", ponieważ seria tych książek mnie zainspirowała i to własnie dzięki nim zaczęłam pisać to opowiadanie. Trzymam kciuki za wytrwałość i dziękuję, że wpadłaś ;D
UsuńNa początku chciałam Cię przeprosić, że dopiero teraz komentuję. Miałam wielka ochotę zasiąść przed komputerem i przeczytać Twój cudowny rozdział, jednak nadmiar nauki mi na to nie pozwolił. Jednak teraz wreszcie się udało. Cóż, choroba ma też swoje plusy.
OdpowiedzUsuńNareszcie coś z fantastyki! Ten rozdział wyszedł Ci naprawdę cudnie. Nie dziwię się, że go lubisz. :) A Josh był taki romantyczny. Jejku, uwielbiam go :D
Ten ostatni fragment był najbardziej tajemniczy. Kto to był? Nie mogę doczekać się kolejnego! :)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie. :*
[zabita--nadzieja.blogspot.com]
I’m back ;) Termin wyjazdu na studia zbliża się nieubłaganie, ale jakoś nie przejmuję się tym już tak bardzo jak rok temu. Bardziej niż tym zajmuję się- uwaga- własnym opowiadaniem. Tylko chyba nie w ten sposób, w jaki byś sobie życzyła. Otóż rozważam to, aby go zawiesić. Tym razem nie z powodu braku weny, bo jakaś wewnętrzna moc rozsadza mi klatkę piersiową i pcha do pisania, ale każdy jeden odcinek to masa czasu na jego napisanie, sprawdzenie, poprawienie. I to wszystko tak naprawdę dla Ciebie, bo jak spojrzysz, nikt więcej i tak nie czyta moich wypocin. Nie ma co ukrywać, era świetlności minęła razem z NIMI i wszystko co mi pozostało to marzenia oraz szczera muzyka.
OdpowiedzUsuńJeśli byś chciała kiedykolwiek dowiedzieć się, co planowałam tam zrobić- po prostu napisz a opowiem Ci w szczegółach dalszą fabułę. Jednak teraz chyba przymierzę się już do książki. Nie do opowiadania, ale faktycznej książki, którą wyślę do wydawnictwa ;) Zobaczymy co z tego wyjdzie, jednak jak na razie przede mną wielka walka o kreacje postaci, pomysły i ułożenie naturalnych dialogów.
Koniec smęcenia, przyszłam tu w końcu po to, aby skomentować a nie lamentować ;)
Haha, za długi komentarz- nie chce mi go w całości opublikować xD
Fallon
Charlie… Z własnych doświadczeń zauważyłam, że im bardziej wpaja się facetowi, że nie chce się z nim widywać sam na sam, tym on bardziej naciska i próbuje skusić najwymyślniejszymi gestami. Ivi jest w tej gorszej sytuacji, że tak naprawdę każdy może się z nią spotkać, o ile rzuci odpowiednim plikiem banknotów. Tak też się stało. 500 dolców z pewnością piechotą nie chadza, ale jak można zmusić się do czegoś, nawet za taką kwotę, gdy sama myśl o tym powoduje atak mdłości? Nawiasem mówiąc, pewnie nie jest tajemnicą, że Ivi nie przepada za swoim świrniętym wielbicielem i Jenna nie bez przyjemności musiała wręczać jej „zatruty” bukiet. Co za żmija! Natomiast nagłe zniknięcie Jacksona z miasta, który rzekomo czegoś ważnego poszukuje cuchnie na kilometry niebezpieczeństwem…
OdpowiedzUsuńEh, można było się spodziewać, czego będzie dotyczyła rozmowa z Larrym. Gdyby jakimś cudem „ojciec” dowiedział się o małej wycieczce na cmentarz, pewnie zażądałby obecności nie tylko Ivi, ale i Very. Fakt, faktem, że nie sądziłam, że w takim tempie dowie się o odrzuceniu propozycji, ale nie było się co łudzić. Jenna mogła przynieść tylko najgorsze fatum ze sobą- wpierw bukiecik a potem wezwanie na dywanik do szefa. Cóż, podczas tej rozmowy Larry przybrał dla mnie maskę totalnego alfonsa, który wietrząc grubą kasę, wysłałby swoje kurczaki nawet do rzeźnika na zabawę z piłą, licząc, że wrócą z tego całe i zupełnie bez słowa będą tam chodzić, jakby nie było tam żadnego niebezpieczeństwa. Może niezbyt trafiłam z porównaniem, ale chyba zczaiłaś aluzję, co? ;)
Osz w mordę! Nie wierzę, że Josh w końcu trafił do Softu!! I to jeszcze w takim momencie. Na miejscu Ivi też pewnie wpadłabym w panikę i nawet pod rygorem miesięcznego obozu przetrwania nie weszłabym na scenę. W końcu nie po to tyle kombinowała i kłamała, aby teraz przez Larrego czy Margarett sama się zdemaskować, odwalając rutynowy taniec. Dobrze, że w tym całym chaosie pomyślała choćby o tej nieszczęsnej masce. Był to jakiś azyl, ale chyba wszyscy wiedzą, że im bardziej próbujemy na kogoś nie wpaść, jest prawie pewne, że właśnie tak się stanie. Dlatego nie dziwie się Ivi, że pomimo efektownej maski, czuła się niemal naga i w zakamarkach umysłu miała tylko to, że Josh ją rozpozna a nie kroki układu. Nie dane było jej również złapać oddechu, bo od razu wpadła na Charliego. Zdziwiłam się, gdy on wprost powiedział, że zapłacił tyle szmalu, bo chciał z nią porozmawiać. W prawdzie wiadomo było, że gdyby tego nie zrobił Ivi w życiu nie zamieniłaby z nim choćby słowa, ale poświęcić tyle kasy po to, aby ostrzec tancerkę? Absurd!
No tak, za mało było atrakcji jak na jeden wieczór. Josh jak gdyby było to zupełnie normalne, napisał do Ivi po północy, aby się z nim spotkała. Już sama pora wzbudziłaby we mnie podejrzenia. Nigdy mi się nie zdarzyło, bo ktokolwiek o tej godzinie wpadł na pomysł spotkania. Zazwyczaj miałam te parę godzin na przygotowanie się do WIECZORNEGO a nie NOCNEGO wyjścia… Choć trzeba przyznać, że widok pewnie był niesamowity z tego wzgórza ;) Sceneria jak najbardziej adekwatna do tego, co Ivi chciała zrobić. Faktycznie nie do pomyślenia, żeby atrakcyjna dziewczyna kłóciła się o pocałunek! Ale wszystko zrekompensowała mi odpowiedź Josha i to jak po raz pierwszy na głos nazwał Ivi: Aniele. Natomiast końcówka- szok! Zielony ludek… aż mi ciarki przeszły. Nie chciałabym z takim monstrum spotkać się głęboką nocą w zupełnym osamotnieniu ;)
Buziaki =*
Fallon
Ufoludki :p Nie, to oczywiście żart ;) NO ta scena z niedoszłym pocałunkiem - uwielbiam takie. Lubię kiedy postaci się ze sobą droczą to takie zabawne i jednocześnie naturalne. Ekstra dobrnęła już do piątego rozdziału i chcę więcej. Pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńWow. po prostu wow. Ja nie mam słów, aby opisać to, co dzieje się w moim umyśle.
OdpowiedzUsuńKażde słowo jest precyzyjnie dopasowane i przemyślane.
Uwielbiam to czytać *.*
52 year-old Senior Developer Cami Tolmie, hailing from Winona enjoys watching movies like "Hound of the Baskervilles, The" and Gardening. Took a trip to Shark Bay and drives a Ferrari 340 MM Spider. oficjalne zrodlo
OdpowiedzUsuń