czwartek, 20 września 2012

[5] Cze­kasz... a z bez­silności chcesz wyć a je­dyne co możesz to dys­kret­nie ocierać łzy cieknące po po­likach...




Tego dnia jak nikt denerwował mnie Charile. Jakoś nigdy nie doprowadził mnie do takiego stopnia, jak wtedy. Oczywiście, jak niemal każdego dnia występowałam na scenie, zabawiając publiczność. Wymyśliłam nowy taniec, który przypadł im do gustu, więc i ja byłam zadowolona. I właśnie wtedy na horyzoncie pojawił się Charlie, psując mój dobry nastrój. Zaczął mnie nękać z prośbą o spotkanie. Tyle razy powtarzałam mu, że poza wielbieniem mnie nade wszystko, ma zostawić mnie w spokoju i nie mieszać do życia. Jakoś nigdy nie chciał tego zrozumieć.
            Następnego ranka, gdy siedziałam z Verą w pokoju, przyszła Jenna.
            -Czego chcesz? – Spytałam wprost, nie siląc się nawet na miły ton głosu. I tak wiedziałyśmy, że się nie lubimy, więc, po co udawać? Jenna mlasnęła ustami, wyciągając z torby mały bukiecik kwiatów.
            -To do ciebie.
            -Od kiedy nosisz mi pocztę? – To była podejrzana sprawa, wiedziałam, że za tymi kwiatami coś się kryje. Kiedy Jenna wyszła, przeczytałam liścik ukryty w bukieciku.
            -Od kogo?
            -Zgadnij – parsknęłam, miażdżąc kartkę w ręce. List był od Charliego, rzecz jasna. Zaproponował mi prywatny taniec dziś wieczorem, warty 500 dolarów. To przeszło moje oczekiwania.
            -Nie zgodzisz się? To 500 dolarów!
            -Mam gdzieś jego pieniądze. Wolałabym połknąć pająka niżeli zatańczyć dla niego – oświadczyłam poirytowana. Nie rozumiałam, dlaczego on przyczepił się akurat do mnie. Każda z nas miała swojego wielbiciela, Vera na przykład miała Jacksona. Może i mnie wkurza, ale jest sto razy lepszy od Charliego.
-W sumie masz rację, to jakiś świr – dodała Vera zerkając do okna.
-Jackson wciąż się nie odzywa? – Zapytałam nagle, widząc jej minę.
-Nie, wyjechał z Seatle. Mówił, że wróci jak zdobędzie coś ważnego.
-I oczywiście nie wiesz, co? – Tym razem Vera wzruszyła ramionami. Było mi jej szkoda i to bardzo. Zamartwiała się, a on ją zostawił bez żadnych wieści. Nie tak postępuje dorosły mężczyzna, ale tego nie chciałam mówić na głos. Z moich rozmyślań po raz kolejny wyrwała mnie Jenna. Denerwowała mnie równie co Charlie. Przede wszystkim była idealnie piękna. Takiej figury mógł pozazdrościć jej każdy. A ona to wykorzystywała. Mało tego, z dniem przekroczenia klubu postanowiła uprzykrzać mi życie.
-Po co cię tu znowu przywiało?
-Larry cię wzywa – odparła z uśmiechem na ustach. Świetnie, co też on może
ode mnie chcieć?

Pukając dwa razy w mahoniowe drzwi weszłam do środka. Gabinet Larrego nie  był zbyt dużych rozmiarów i nie miał też ciekawego wnętrza. Wszędzie stały
regały, na których bez żadnego ładu były poupychane książki. Nie wiem, na co je trzymał, bo kurz na oprawkach świadczył o tym, że były już od bardzo dawna nieużywane; Larry siedział za biurkiem, w swoim ulubionym fotelu. Znów palił cygaro, sącząc whisky.
            -O co chodzi? – Spytałam siadając za biurkiem, na malutkiej, oliwkowej sofie. Poczciwy starzec zwęził brwi, nabierając powietrza do płuc.
            -O to samo chciałem zapytać ciebie.
Zdziwiona, patrzyłam prosto na niego. Nie rozumiałam, co Larry miał na myśli. Jedyne, co przychodziło mi do głowy, to nasza nocna eskapada z Verą na cmentarz. Ale to było przecież ze trzy dni temu, a Larrego nie było w mieście.
            Kiedy w końcu miał dość mojego milczenia wstał z fotela i zaczął ceremonialnie przechadzać się po pokoju.
            -Słyszałem, że dostałaś propozycję tańca, za pokaźną sumę i nie chcesz się zgodzić. – No tak, więc o to chodziło. Czemu ja się tego nie domyśliłam? Mój szef, a zarazem opiekun jest chciwym człowiekiem. Zastanawiałam się tylko, kto mu o tym powiedział, skoro w pokoju byłam tylko z Verą.
            -I się nie zgodzę. To Charlie mi ją zaoferował, a wiesz, jaki on jest.
            -Wiem, że Charlie to syn Reymonda, który niegdyś był bardzo wpływowym człowiekiem. Więc jeśli jego syn oferuje ci taką propozycję, to ty masz na nią przystać – odpowiedział, niemal miażdżąc mnie swoim spojrzeniem. Wiedziałam, że nie wygram z nim. Kiedy Larry coś powie, tak ma się stać. Był panem i władcą tego domu, a przede wszystkim nas. Może i nie było tego widać na co dzień, ale Larry bardzo przypominał mi ojca. Nie mojego oczywiście, bo rodziców nie znałam.
Przypominał mi ojca, który kocha swoje córki, jednak potrafi postawić na swoim. Wiedział, co jest dla nas dobre i czego mamy się wystrzegać. Gdy zrobiłyśmy coś nie tak, karał nas. I każda z nas wiedziała, że trzeba zrobić dobrą minę do złej gry.
-Będę musiała się z nim jakoś skontaktować.
-Już to zrobiłem. Tuż po twoim występie, zaprowadzisz Charliego do czerwonego pokoju – odparł z satysfakcją. Stłumiłam swoją złość, wychodząc z gabinetu.

-To niewiarygodne! – Wrzasnęłam, trzaskając drzwiami. Vera, aż podskoczyła na łóżku.
-Co się stało?
-Wyobraź sobie, że jakimś cudem Larry dowiedział się o propozycji Charliego i muszę zatańczyć.
-Ale jak? Przecież w pokoju byłyśmy tylko my – odpowiedziała szybko. Już po chwili obie spojrzałyśmy na siebie podejrzliwie, mówiąc jednocześnie:
-Jenna.
Przecież to było oczywiste. Musiała wcześniej przeczytać list, nim mi go wręczyła. Doskonale też wiedziała, że się nie zgodzę, więc mogła mi dowalić.
-Zabiję tą rudą małpę!
-Ona jest blondynką.
-Nieważne, tak czy siak, szybko się odegram – warknęłam, będąc gotowa na
rękoczyny. Nie znosiłam jej, była jak odcisk, którego nie dało się pozbyć. Nie rozumiałam, dlaczego ona tak uwielbiała mnie dręczyć. Co ja jej takiego zrobiłam?
-Ivi, odpuść. Wiesz, że to ją tylko usatysfakcjonuje. Olej sprawę i po kłopocie –
doradziła Vera, patrząc na mnie błagająco.
-Jak mam olać sprawę, skoro Larry już sam kazał mi zatańczyć?
-W takim razie zatańcz, pokręć bioderkami przed nim, to da ci spokój – odparła przebierając ciuchami w szafie. Gdyby to wszystko było takie proste, pomyślałam.

Czas szybko zleciał do wieczora. Nie miałam nawet ochoty stroić się do występu, jednak wiedziałam, że muszę wyglądać olśniewająco. Inaczej Margarett by mnie zabiła. Wobec tego włożyłam na siebie biały kostium z cekinami po bokach oraz jasne kabaretki sięgające do ud. Nogi zdobiły oczywiście szpilki, bez których nigdzie się nie ruszałam.
Około 20.00 zeszłam razem z Verą oraz Isabell na dół, do klubu. Ledwo się ściemniło, a lokal już był napchany od erotomanów pragnących zabawy. Cała nasza dwunastka dziewczyn zajęła swoje miejsca za kurtyną. Courtney jak zwykle otworzyła pokaz, wchodząc pierwsza na podium. Zaraz za nią weszłyśmy my, wijąc się na rurach ustawionych na scenie. Każda z nas miała później indywidualny występ.
Wszystkiego pilnowała Margarett. Dyrygowała dziewczynami i mówiła, która czym się ma zająć. Jeśli byli klienci, to większość dziewczyn lądowała w czerwonym pokoju, jeśli nie, stałyśmy za barem lub kelnerowałyśmy.
Po grupowym występie zauważyłam Charliego. Jak zwykle siedział w swojej VIP-owskiej loży, popijając cherry. Nigdy nie ubierał się specjalnie ładnie i tego wieczoru też tak było. Nawet założył sobie czapkę na głowę, absurd.
Stanęłam za kurtyną, odliczając już tylko minuty, aż Isabell zejdzie ze sceny i wkroczę ja. Omiotłam wzrokiem publiczność i wtedy się przeraziłam. Do klubu właśnie wszedł chłopak, którego widziałam w Płonącej Ostrydze, a co gorsza, nie był sam. Towarzyszył mu Josh. Niemal zamarłam z wrażenia widząc, jak zajmują miejsca przy jednym ze stolików tuż obok sceny. Momentalnie zrobiło mi się niedobrze. Przecież on nie mógł mnie zobaczyć. Nie mógł wiedzieć, że tutaj pracuje i mieszkam. Cofnęłam się o dwa kroki w tył, natrafiając na Margarett.
-Gdzie ty się wybierasz?
-Nie mogę wystąpić – odparłam czując, jak brakuje mi tchu.
-Słucham? Ty chyba zwariowałaś.
Rzuciłam jeszcze raz okiem na Josha, który wyłożył się na fotelu i podziwiał występ Isabell. Panika wdarła się do mojego umysłu. Dlaczego, do jasnej Anielki, musiał tu przyjść?
-Iv, wystąpisz dzisiaj, czy ci się to podoba, czy nie. – Miałam do wyboru: albo się z nią spierać i bronić swych racji, albo na szybko coś wymyślić.
-Zostały 3 minuty – poinformował nas Kenny, Margarett przytaknęła, odsyłając go z powrotem na salę.
-Nie mogę wystąpić.
-Możesz i to zrobisz – odparła, prawie wypychając mnie na scenę. Ogromny natłok myśli podsunął mi pewną informację. Cofnęłam się, stając twardo na obydwóch nogach.
-Dobra, zrobię to, ale potrzebuję więcej czasu. – Nie pytając o zgodę pobiegłam do garderoby. Jak szalona zaczęłam przebierać w szafie, wyrzucając wszystkie ciuchy na wierzch. Musiałam to znaleźć, to jedyny ratunek. Przekopałam pół szafy, aż wreszcie natrafiłam na interesującą mnie rzecz. Uśmiechnęłam się i pędem ruszyłam na scenę.
-Maska?
-Będzie ciekawiej – rzuciłam przelotnie Margarett, wiążąc białą maskę na oczy. Przypomniało mi się, jak Vera nosiła ją na balu przebierańców. Pasowała idealnie do mojego stroju. Zasłaniała prawie pół twarzy, więc jeśli Josh miał mnie zdemaskować, to musiałoby mu to sporo zająć. Nie mniej jednak, byłam zdenerwowana; Weszłam na parkiet starając się nie patrzeć w jego stronę. Niestety, to było silniejsze ode mnie, więc co jakiś czas zerkałam zawstydzona. Josh zbytnio nie zwracał uwagi na mój taniec. Rozglądał się na boki jakby kogoś szukał. Za to jego kolega niemal pożerał mnie wzrokiem. Patrzył tak łapczywie, jakbym była smakowitą przekąską. Rozpraszała mnie ich obecność, przez co myliłam kroki i prawie się potknęłam. Nie byłam nawet w stanie zakręcić się obok rury, co w zwyczaju było dla mnie normą. To było najgorsze 20 minut, jakie przeżyłam na scenie. Moje myśli szalały, liczyłam tylko na to, że Josh mnie nie rozpozna.
Zaraz po występie zeszłam ze sceny. Miałam ochotę ukryć się w pokoju i przeczekać do rana, ale ktoś miał inne plany. Ledwo zeszłam z podium, trafiłam w łapy Charliego, który zaciągnął mnie do czerwonego pokoju. Prawie o nim zapomniałam.
-Wydawałaś się zdenerwowana na pokazie. Czy to przeze mnie?
Popchnęłam go na łóżko, by się zamknął. Nie miałam teraz ochoty na taniec, a zwłaszcza na obecność Charliego.
-Zamknij się.
-Poczekaj – odparł, chwytając moją dłoń, jednocześnie zatrzymując moje ruchy. Strzepnęłam jego rękę, oburzona.
-Nie będę się z tobą pieprzyć!
-Nie oczekuję tego. – Charlie ściągnął z łóżka koc i rzucił nim w moją stronę. Owinęłam się, nie wiedząc, o co chodzi.
-Zapłaciłem, bo chciałem z tobą porozmawiać.
-Że co? Słuchaj, nie mam zamiaru bawić się w jakieś chore gierki.
-Nie spotykaj się z nim.
-Słucham? – Spytałam zaskoczona. Wiedziałam, że Charlie to świr, ale żeby, aż taki?
-Z tym chłopakiem, którego poznałaś niedawno. Nie spotykaj się z nim, jest
niebezpieczny.
No, po prostu dech mi zaparło. Po pierwsze, skąd on wiedział, że spotykam się z Joshem, a po drugie, jakim prawem mówił, że jest złym chłopakiem dla mnie?
-Skąd ty…
-Po prostu wiem – przerwał mi bezczelnie, podnosząc się z miejsca. Zaczął
gorączkowo chodzić po pokoju, jakby nad czymś się zastanawiał. 
-Znam takich jak on, tylko jedno im w głowie.
-Doprawdy? I kto to mówi – parsknęłam, wiercąc się w miejscu. Charlie przystanął, spoglądając w moje piwne oczy.
-Nie jestem psychopatą, za którego mnie masz. Chcę ci pomóc.
-W wyborze chłopaka, czy może ścieżki życiowej? Jestem dorosła, a ty nie jesteś moim ojcem, by mi rozkazywać – prychnęłam również wstając. Miałam po dziurki w nosie jego rady. Tak czy siak dla mnie nadal pozostawał świrem.
-Posłuchaj mnie Ivi – Charlie stanął niebezpiecznie blisko mnie, taranując drogę ucieczki. Nie bałam się go. Dobrze wiedziałam, ze cokolwiek zrobi i tak to spieprzy. – Uświadom sobie, że ten chłopak nie jest tym, za go się podaje. – Zupełnie jak ja, stwierdziłam w myślach. W końcu nie powiedziałam mu, że jestem striptizerką i mieszkam w Bers Soft. Cóż, jeśli słowa Charliego były prawdą, to byliśmy po
jednakowych pieniądzach.
-Jestem tu tylko z polecenia Larrego. Gdyby nie fakt, że zapłaciłeś, już dawno by mnie tu nie było. Doceń to – warknęłam i odepchnęłam go od siebie.
Spojrzałam na zegarek, niecierpliwiąc się. Jeszcze 15 minut. Długie 15 minut spędzone z Charliem, cudownie! Usiadłam z powrotem w fotelu, lokując wzrok na czerwonej ścianie. Nie miałam zamiaru rozmawiać z Charliem. Ba, mógł nawet zapomnieć o tańcu! Z tego, co zauważyłam, on chyba też się poddał. Spoglądał przez okno milcząc. Tik-tak, tik-tak, zegar wciąż tykał, a jego wskazówki poruszały się ociężale po tarczy. Myślałam o Verze, co teraz robi. Może ma właśnie pokaz, a może Margarett wysłała ją, by zabawiła Josha? Czy byłaby do tego zdolna? Wiedziałam, że tak, ale czy Josh byłby chętny? Czy oparłby się jej wdziękom? Vera nie była brzydka. Może i ważyła o 3 kilogramy za dużo, ale to dodawało jej uroku. Zawsze chodziła w rozpuszczonych włosach, strosząc je na wszystkie strony. Czasem śmiałam się, że wygląda jak upiór w operze przez te pukle na pucej twarzy. Jednak żaden mężczyzna nie potrafił oprzeć się jej wdziękom. Miała spory biust, a to przyciągało wzrok. Czy Josh na to poleci?
-Godzina minęła. – Do pokoju wszedł Jared, spoglądając na nas obojga. Był zdziwiony widząc nas ubranych, a w dodatku w dwóch różnych kątach pokoju. Takie rzeczy rzadko się zdarzały, w końcu był to dom publiczny.
-Ivi, poczekaj – Charlie chwycił mnie za rękę, jednak Jared gwałtownie zareagował. Stanął między nami, napinając mięśnie.
-Godzina minęła, płacisz za następną, albo spadasz – powiedział twardo. Widziałam
minę Charliego, ten strach w oczach. Nic dziwnego, gdybym nie znała Jareda sama
bym się go przestraszyła. Kto by się nie bał dwumetrowego osiłka?
-Dzięki Jared – poklepałam go po ramieniu, uśmiechając się pod nosem. Miałam wrócić do klubu, gdy nagle mój telefon zawibrował. Wiadomość była od Josha. Zdziwiłam się, że ma mój numer. Przecież nigdy mu go nie dałam. Pisał, czy się z nim nie spotkam. Zerknęłam za kurtynę na salę, dostrzegając jego osobę. Wciąż tam był; niezwłocznie odpisałam i popędziłam na górę. Dał mi 15 minut. Zatem miałam kwadrans, by się przebrać, zmyć z siebie makijaż i pobiec pod swój rzekomy dom.
Dziesięć minut później byłam już gotowa do wyjścia. Wszystkie dziewczyny były w klubie, a Larry siedział w swoim gabinecie, więc mogłam spokojnie wyjść, nie obawiając się konsekwencji. Wyszłam tylnym wyjściem i pognałam parę przecznic dalej. Ciekawa byłam, dlaczego Josh chciał się spotkać. Czyżby znudziło mu się towarzystwo kolegi i nagich pań?
Dotarłam na Green str. z daleka zauważyłam, że w domku z niebieskimi okiennicami nie pali się żadne światło. Nic dziwnego, było już po północy. Ruszyłam pewna siebie, gdy pod dom podjechał czekoladowy Volkswagen Pick up. Niemal się załamałam widząc, jak Josh wysiada z furgonetki. Musiałam szybko coś wymyślić, przecież nie mogłam od tak sobie podejść. Musiał widzieć jak wychodzę z domu!
I wtedy dostrzegłam ogrodzenie, a zielona lampka zamrugała w mojej głowie. Ruszyłam na tyły domu, przeskakując przez płot. Stanęłam nieruchomo w obawie, że może rodzinka ma psa. Na całe szczęście żaden czworonóg nie powitał mnie szczekaniem, więc mogłam iść dalej. Zgarbiona, niczym szpieg przemykałam pod oknami domu, widząc już doskonale Josha. Opierał się niedbale o furgonetkę, wypatrując mnie. Pomachałam mu i wyprostowałam się, dochodząc do furtki.
-Nie prościej byłoby wyjść drzwiami? – Usłyszałam jego zabawny ton głosu. Och,
oczywiście, że prościej, gdybym tylko tu mieszkała, warknęłam w myślach.
-Rodzice śpią i nie chciałam ich budzić. Poza tym, nasze drzwi strasznie skrzypią –
wytłumaczyłam na prędce, chwytając za klamkę. I wtedy zdałam sobie sprawę, jak
bardzo jestem lekkomyślna. Klamka nie ustąpiła pod moim naciskiem, mogłam to
przewidzieć.
-Niech to szlag, nie mam kluczy – warknęłam prędzej do siebie, niżeli do Josha. Spojrzałam desperacko na dom, otulony egipską ciemnością, po czym podjęłam radykalne kroki. Ku rozbawieniu Josha, a mojej czystej głupocie, po raz kolejny wspięłam się na ogrodzenie i przeskoczyłam na drugą stronę. Josh nawet się nie odezwał, choć widziałam ten ironiczny uśmiech na twarzy.
-Dokąd jedziemy?
-Zobaczysz – odparł, otwierając mi drzwiczki od samochodu. Naprawdę miałam
wielkie szczęście, że nikt z domu się nie obudził.

Przemierzaliśmy ulice Seatle mijając, co jakiś czas samochody. Josh włączył radio więc przytupywałam nogą do piosenek. Wkrótce budynki, które mijaliśmy zastąpił las, a my wjechaliśmy na dziwną uliczkę prowadzącą wysoko w górę, której dotychczas nie znałam.
-Chcesz mnie wywieść na jakieś pustkowie?
-Już niedaleko – odpowiedział tylko, więc i ja się nie odezwałam.

Rzeczywiście, po paru minutach wjechaliśmy na wzgórze, a samochód stanął w miejscu. Wysiedliśmy, opierając się o maskę pojazdu. Otaczał nas las, a ze skarpy rozprzestrzeniał się widok Seatle, oświetlonego nocą. Co więcej, niebo było rozgwieżdżone na tyle, że zakochałam się w tym widoku od pierwszego wejrzenia.
-Jej, nie wiedziałam, że Seatle ma takie miejsca.
-To jedno z moich ulubionych – odpowiedział wpatrując się w widoki przed nami. Niemal dech mi zaparło. Byłam w miejscu, którego nie dało się opisać słowami. Cisza, spokój, z dala od zgiełku miasta, które szalało gdzieś tam poniżej.
-Kim właściwie jest twój przyjaciel?
-Ethan? – Odparł Josh, wpatrując się we mnie zdziwiony. – On nie jest moim
przyjacielem, prędzej dobrym znajomym. Znam go od wieków.
-Czyli przyjaciel.
-Nie, prędzej towarzysz – powiedział wyciągając nagle sok. Podał mi karton, a sam
wyciągnął sobie dziwną butelkę, w której nie wiedziałam, co się znajdowało. – Nie
lubisz go? – Spytał nagle, przeszywając mnie wzrokiem. Znów zakręciło mi się w
głowie na widok nieziemsko ciemnych tęczówek, jakie posiadał. Były tak czarne, że
odbijał się w nich księżyc.
-Nie znam go, więc nie oceniam.
-Ethan jest bardzo rozrywkowy. Prowadzi dość chaotyczny tryb życia, przez co
niekiedy pakuje się w kłopoty.
-A ty go z nich wyciągasz? – Odparłam zakładając nogę na nogę. Josh się skrzywił.
-Powiedzmy, ale czy tak bardzo cię on interesuje?
-Właściwie wcale – rzekłam prędko, zatapiając wzrok w kartoniku. Zapadła cisza,
niezręczna jak dotąd.
-Co dzisiaj robiłeś?
-Nic szczególnego
I znów koniec tematu. O czym, do licha miałam z nim rozmawiać? Był inny niż chłopcy, których znałam. Nie rozbierał mnie wzrokiem, nie pożądał mojego ciała. Był po prostu nieświadomy mojego pochodzenia. Chciałam z niego wyciągnąć co dzisiaj robił w moim klubie, ale nie wiedziałam jak to zrobić, nie zdradzając swojej tożsamości.

Dlaczego milczysz, Aniele?

-Słucham, mówiłeś coś? – Spytałam szybko, jednak Josh wzruszył ramionami. Znów to uczucie. Jakby jakiś głos wdarł się do mojej głowy. Zwariowałam?
-Musiało mi się coś wydawać.
-Nie szkodzi – odpowiedział, uśmiechając się. Boże, był taki seksowny. To ja pożerałam go wzrokiem, pragnęłam go tu i teraz. Iv, co się z tobą dzieje?
-Właściwie, chciałam ci podziękować za ratunek. Wiem, że już dziękowałam, ale –
zbliżyłam się do niego na tyle blisko, by móc dosięgnąć jego ust. Chciałam tego. Pragnęłam wpić się w jego usta i całować tak długo, aż zabraknie mi tchu. Jednak Josh się odsunął.
-Co się stało? – Spytałam prędko, obawiając się najgorszego. Nie podobałam mu się. Niech to szlag! Pewnie wolał blondynki! Pomyślałam, a Josh się momentalnie zaśmiał.
-Śmieszy cię to?
- Niby, co?
-To, że chcę cię pocałować – durniu, dodałam znów w myślach, a on po raz kolejny,
choć bardziej niewidocznie się uśmiechnął. Wkurzona, pacnęłam go w ramię.
-Wiem, że jesteś babą. Nie musisz mi tego udowadniać bijąc mnie. – Wystawiłam
język, oburzając się.
-Wciąż nie dostałam odpowiedzi. – Josh po raz kolejny już tego wieczora przeszył me
ciało wzrokiem sprawiając, że po plecach przeszły mnie dreszcze. Jeszcze chwila, a
zwariuję.
-Dlaczego nie chcesz mnie pocałować?
-Chcę.
-To, dlaczego tego nie zrobisz?! – Wrzasnęłam jak głupia. O Aniele, do czego to
doszło, bym kłóciła się o taką rzecz z chłopakiem!

Josh nachylił się nade mną, nasze usta już prawie się zetknęły, więc zamknęłam oczy. To miał być magiczny pocałunek.
-Pocałuję cię jak uznam, że to dobry moment – usłyszałam cichy szept, a ciepło otuliło moje ciało. Padłam. Normalnie myślałam, że się załamię. Otworzyłam oczy, patrząc na niego wściekle.
-Jesteś okropny!
-Wiem – odparł, przygarniając mnie pod ramię. Moje myśli oszalały. Nie byłam w stanie już nic powiedzieć sensownego, więc zaczęłam paplać głupoty i dalej kłócić się o pocałunek. Jednak po wyczerpującym monologu, który trwał dobry kwadrans, sama się poddałam.
-Nie da się z tobą rozmawiać – oskarżyłam go, żartując.
-Wiem Aniele, wiem – odpowiedział, a ja momentalnie nabrałam podejrzeń. Aniele?
Gdzie ja to już słyszałam?
-Jak mnie nazwałeś? – Odparłam szybko. I wtedy usłyszeliśmy donośny huk. Aż podskoczyłam przerażona.
-Aniele.
Odwróciłam się do tyłu. Na przyczepie stał niski mężczyzna, grubawej budowy. Oczy świeciły dziwnym blaskiem, a usta były wygięte w szyderczym uśmiechu. Jego uszy były zdecydowanie za duże i szpiczaste na końcach. Jasne, rozpuszczone włosy opadały na ramiona. Przede wszystkim, albo to mi się zdawało, albo ten gość miał jasno zielony kolor skóry. Tak czy siak nie wyglądał przyjaźnie i zdawało się, że Josh go doskonale znał.

-Iv, wsiadaj natychmiast do samochodu!
***
Nie wiem czemu, ale lubię ten rozdział. Może dlatego, że w końcu coś się tu wydarzyło. Może dlatego, że zaczęłam właśnie wprowadzać fantastykę, a może dlatego, że rozdział 7 już niebawem, a w nim same nowości.
Nadrobiłam już prawie wszystkie Blogi. Z tego co wyliczyłam, zostały mi już tylko 3 ;)
Następnie, chciałam wszystkich serdecznie zaprosić do obejrzenia kolejnego zwiastunu tego opowiadania. Dotyczy on dalszych części, jednak postanowiłam już teraz go opublikować na YouTubie. Oto link:
lub jakby co, to pierwszy filmik na liście, po lewej stronie. 
Ach, taki zepsuty mam ten tydzień. Zmieniają mi zmiany w pracy i tak skaczę od paru dni. Nic mi się nie chce, a pogoda wprost mnie zniewala. Was też?

17 komentarzy:

  1. Kurde, w sumie to nie taki zły pomysł, ale muszę się poważnie zastanowić... W sumie w weekendy może dałabym radę wyrobić się z ocenami, haha :D

    OdpowiedzUsuń
  2. To wiesz co? Chyba masz jeszcze moje gadu, co nie? Jak się zastanowisz, to daj znać ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Stwierdzam, że ten rozdział jest jednym z najlepszych... Czytałam go z zapartym tchem. Kim jest tajemnicza postać? Jakie nowości dla nas szykujesz??
    Czekam na nowy rozdział. Pisz szybko.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej! To było genialne! Cały rozdział był genialny! Tak na początku jeszcze myślałam, że domyślam się co będzie później, jednak po obejrzeniu zwiastunu kolejnych rozdziałów mam mętlik w głowie. Kim jest ten gośc z uszami elfa i zieloną skórą? Jakie tajemnica skrywa rodzina Ivi? Co z tym wszystkim ma wspólnego Jackson? Kim jest Charlie?
    Ah te pytania . Nic, tylko czekac z niecierpliwością na następne rozdziały.
    Obietnicę spełniłaś - pojawiła się fantastyka :D
    Pozdrawiam ;]
    P.S. Czyżby Josh wiedział czym tak naprawdę zajmuje się Ivi? Czy dowie się o tym w jakiejś dramatycznej sytuacji? :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem wielką fanką Josha i mam nadzieję, że wyratuje on siebie i Ivi z opresji zielonoskórego stwora ; dd. Czyli jednak miałam dobre przeczucie co do tego, że Josh jest jej Aniołem ; >
    czekam na nexta & zapraszam do mnie.

    http://tvd-love-story.blog.onet.pl/
    http://i-find-shelter-in-this-way.blog.onet.pl/
    http://undead-people.blog.onet.pl/


    P.S jeśli masz już ten program to może jednak mogłabyś mi zrobić ten zwiastun ? aaa i ten twój był mega ( ;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie zrobię ci tego zwiastunu. Owszem, mam już nowy program, ale kompletnie brak czasu na cokolwiek

      Usuń
  6. justynko, może TH to tylko epizod w naszym życiu i musiał przeminąć, może był nam potrzebny, by wejść teraz w coś nowego. jest mi ciężko
    z tego powodu, że nie potrafię skończyć historii, która tak wiele dla mnie znaczyła. podałam się i chyba trochę się tego wstydzę, ale życie co chwilę zmienia scenariusz, to przykre, że coś dzieje się kosztem czegoś.. pracuję teraz nad książką, która w przyszłości za pewne się ukaże, a powstaje ona właśnie z complicated-world.
    pozdrawiam i trzymam kciuki za twój talent ;*
    - Impossible

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rety, nie sądziłam, że jeszcze kiedyś będę miała możliwość z tobą porozmawiać! Też uważam, że TH wdrożyło nas w temat pisania, a resztę zostawiono nam, byśmy mogły się kształtować. Z wielką chęcią przeczytam książkę i mam nadzieję, że ukaże się w księgarniach!

      Usuń
  7. Powiem krótko - pokochałam końcówkę i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana! Nie masz pojęcia ile czasu zajęło mi szukanie opowiadania na temat upadłych aniołów. No i w końcu trafiłam na Ciebie! Z przyjemnością zacznę lekturę Twojego bloga, gdy tylko znajdę na to czas. Jednak zauważyłam, że nagłówek zaczerpnęłaś z książki 'Szeptem' Becci Fitzpatrick, która swoją drogą jest świetna. Jestem uradowana faktem, że nie tylko ja odczuwam fascynację Upadłymi. Mam nadzieję, że znajdę czas w tym tygodniu by oddać się tej lekturze i wystawić Ci stosowny komentarz! Pozdrawiam i życzę Pomyślnych Wiatrów! ;) - Luiza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło, że ktoś pasjonuje się tym samym, co ja. Owszem, nagłówek jest zaczerpnięty z "Szeptem", ponieważ seria tych książek mnie zainspirowała i to własnie dzięki nim zaczęłam pisać to opowiadanie. Trzymam kciuki za wytrwałość i dziękuję, że wpadłaś ;D

      Usuń
  9. Na początku chciałam Cię przeprosić, że dopiero teraz komentuję. Miałam wielka ochotę zasiąść przed komputerem i przeczytać Twój cudowny rozdział, jednak nadmiar nauki mi na to nie pozwolił. Jednak teraz wreszcie się udało. Cóż, choroba ma też swoje plusy.
    Nareszcie coś z fantastyki! Ten rozdział wyszedł Ci naprawdę cudnie. Nie dziwię się, że go lubisz. :) A Josh był taki romantyczny. Jejku, uwielbiam go :D
    Ten ostatni fragment był najbardziej tajemniczy. Kto to był? Nie mogę doczekać się kolejnego! :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie. :*
    [zabita--nadzieja.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  10. I’m back ;) Termin wyjazdu na studia zbliża się nieubłaganie, ale jakoś nie przejmuję się tym już tak bardzo jak rok temu. Bardziej niż tym zajmuję się- uwaga- własnym opowiadaniem. Tylko chyba nie w ten sposób, w jaki byś sobie życzyła. Otóż rozważam to, aby go zawiesić. Tym razem nie z powodu braku weny, bo jakaś wewnętrzna moc rozsadza mi klatkę piersiową i pcha do pisania, ale każdy jeden odcinek to masa czasu na jego napisanie, sprawdzenie, poprawienie. I to wszystko tak naprawdę dla Ciebie, bo jak spojrzysz, nikt więcej i tak nie czyta moich wypocin. Nie ma co ukrywać, era świetlności minęła razem z NIMI i wszystko co mi pozostało to marzenia oraz szczera muzyka.
    Jeśli byś chciała kiedykolwiek dowiedzieć się, co planowałam tam zrobić- po prostu napisz a opowiem Ci w szczegółach dalszą fabułę. Jednak teraz chyba przymierzę się już do książki. Nie do opowiadania, ale faktycznej książki, którą wyślę do wydawnictwa ;) Zobaczymy co z tego wyjdzie, jednak jak na razie przede mną wielka walka o kreacje postaci, pomysły i ułożenie naturalnych dialogów.
    Koniec smęcenia, przyszłam tu w końcu po to, aby skomentować a nie lamentować ;)
    Haha, za długi komentarz- nie chce mi go w całości opublikować xD

    Fallon

    OdpowiedzUsuń
  11. Charlie… Z własnych doświadczeń zauważyłam, że im bardziej wpaja się facetowi, że nie chce się z nim widywać sam na sam, tym on bardziej naciska i próbuje skusić najwymyślniejszymi gestami. Ivi jest w tej gorszej sytuacji, że tak naprawdę każdy może się z nią spotkać, o ile rzuci odpowiednim plikiem banknotów. Tak też się stało. 500 dolców z pewnością piechotą nie chadza, ale jak można zmusić się do czegoś, nawet za taką kwotę, gdy sama myśl o tym powoduje atak mdłości? Nawiasem mówiąc, pewnie nie jest tajemnicą, że Ivi nie przepada za swoim świrniętym wielbicielem i Jenna nie bez przyjemności musiała wręczać jej „zatruty” bukiet. Co za żmija! Natomiast nagłe zniknięcie Jacksona z miasta, który rzekomo czegoś ważnego poszukuje cuchnie na kilometry niebezpieczeństwem…
    Eh, można było się spodziewać, czego będzie dotyczyła rozmowa z Larrym. Gdyby jakimś cudem „ojciec” dowiedział się o małej wycieczce na cmentarz, pewnie zażądałby obecności nie tylko Ivi, ale i Very. Fakt, faktem, że nie sądziłam, że w takim tempie dowie się o odrzuceniu propozycji, ale nie było się co łudzić. Jenna mogła przynieść tylko najgorsze fatum ze sobą- wpierw bukiecik a potem wezwanie na dywanik do szefa. Cóż, podczas tej rozmowy Larry przybrał dla mnie maskę totalnego alfonsa, który wietrząc grubą kasę, wysłałby swoje kurczaki nawet do rzeźnika na zabawę z piłą, licząc, że wrócą z tego całe i zupełnie bez słowa będą tam chodzić, jakby nie było tam żadnego niebezpieczeństwa. Może niezbyt trafiłam z porównaniem, ale chyba zczaiłaś aluzję, co? ;)
    Osz w mordę! Nie wierzę, że Josh w końcu trafił do Softu!! I to jeszcze w takim momencie. Na miejscu Ivi też pewnie wpadłabym w panikę i nawet pod rygorem miesięcznego obozu przetrwania nie weszłabym na scenę. W końcu nie po to tyle kombinowała i kłamała, aby teraz przez Larrego czy Margarett sama się zdemaskować, odwalając rutynowy taniec. Dobrze, że w tym całym chaosie pomyślała choćby o tej nieszczęsnej masce. Był to jakiś azyl, ale chyba wszyscy wiedzą, że im bardziej próbujemy na kogoś nie wpaść, jest prawie pewne, że właśnie tak się stanie. Dlatego nie dziwie się Ivi, że pomimo efektownej maski, czuła się niemal naga i w zakamarkach umysłu miała tylko to, że Josh ją rozpozna a nie kroki układu. Nie dane było jej również złapać oddechu, bo od razu wpadła na Charliego. Zdziwiłam się, gdy on wprost powiedział, że zapłacił tyle szmalu, bo chciał z nią porozmawiać. W prawdzie wiadomo było, że gdyby tego nie zrobił Ivi w życiu nie zamieniłaby z nim choćby słowa, ale poświęcić tyle kasy po to, aby ostrzec tancerkę? Absurd!
    No tak, za mało było atrakcji jak na jeden wieczór. Josh jak gdyby było to zupełnie normalne, napisał do Ivi po północy, aby się z nim spotkała. Już sama pora wzbudziłaby we mnie podejrzenia. Nigdy mi się nie zdarzyło, bo ktokolwiek o tej godzinie wpadł na pomysł spotkania. Zazwyczaj miałam te parę godzin na przygotowanie się do WIECZORNEGO a nie NOCNEGO wyjścia… Choć trzeba przyznać, że widok pewnie był niesamowity z tego wzgórza ;) Sceneria jak najbardziej adekwatna do tego, co Ivi chciała zrobić. Faktycznie nie do pomyślenia, żeby atrakcyjna dziewczyna kłóciła się o pocałunek! Ale wszystko zrekompensowała mi odpowiedź Josha i to jak po raz pierwszy na głos nazwał Ivi: Aniele. Natomiast końcówka- szok! Zielony ludek… aż mi ciarki przeszły. Nie chciałabym z takim monstrum spotkać się głęboką nocą w zupełnym osamotnieniu ;)
    Buziaki =*

    Fallon

    OdpowiedzUsuń
  12. Ufoludki :p Nie, to oczywiście żart ;) NO ta scena z niedoszłym pocałunkiem - uwielbiam takie. Lubię kiedy postaci się ze sobą droczą to takie zabawne i jednocześnie naturalne. Ekstra dobrnęła już do piątego rozdziału i chcę więcej. Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wow. po prostu wow. Ja nie mam słów, aby opisać to, co dzieje się w moim umyśle.
    Każde słowo jest precyzyjnie dopasowane i przemyślane.
    Uwielbiam to czytać *.*

    OdpowiedzUsuń
  14. 52 year-old Senior Developer Cami Tolmie, hailing from Winona enjoys watching movies like "Hound of the Baskervilles, The" and Gardening. Took a trip to Shark Bay and drives a Ferrari 340 MM Spider. oficjalne zrodlo

    OdpowiedzUsuń